Czasami człowiek ma uczucie, że tkwi w dybach, a dyby ktoś przybił łańcuchem do solidnego muru.
Czasami tkwimy w beznadziejności, wdeptywani przez kogoś w ziemię.
Często takie sytuacje są chlebem powszednim ludzi empatycznych, wrażliwych, którzy nie mają w sobie dosyć siły i odwagi, by się wyrwać z niewoli.
Niejednokrotnie nie jest to kwestią wyłącznie czyjejś chęci, ale uwarunkowań, które uniemożliwiają po prostu swobodne podejmowanie decyzji. Taka sytuacja często jest wykorzystywana przez osoby, które chcą trzymać kogoś w niewoli. Wspólny majątek, zobowiązania rodzinne, zależność finansowa, zawodowa... jest wiele sytuacji, kiedy tak trudno rzucić wszystko i po prostu być niezależnym. Zawsze pociąga to za sobą ryzyko strat …finansowych, psychicznych…
Ludzie, którzy mają świadomość tego, że mogą trzymać kogoś na smyczy z powodu jakiś zależności, bądź uwarunkowań, bardzo często wykorzystują to do własnych celów. Dominowanie nad kimś leży często w ich naturze i sprawia im satysfakcję, że mogą kogoś bezkarnie poniżać, wykorzystywać, obrażać, wiedząc, że żadne konsekwencje ich nie spotkają, bo przecież ich ofiara jest uwiązana sytuacją w jakiej się znajduje.
W miejscu pracy takie działania już są określone, nazywamy je mobbingiem.
A jak nazwać i jak traktować takie działania w sferze prywatnej, rodzinnej?
Przecież zależność od sytuacji finansowej, rodzinnej również bywa pretekstem do niszczenia kogoś psychicznie w życiu prywatnym.
Ludzie tkwią w związkach, w których są wręcz zadręczani codziennym upokarzaniem i nękaniem, ponieważ są jakieś uwarunkowania, które nie pozwalają im przerwać tego koszmaru.
Kobiety poniżane i wykorzystywane przez mężów socjopatów, którzy pozbawiają je możliwości zarobkowych, środków do samodzielnego życia. Mężczyźni, tkwiący w toksycznych relacjach z kobietami despotkami, tylko dlatego, że są dzieci, albo jest wspólny dom. Ludzie, którzy opiekują się bliskimi krewnymi ze schorzeniami, rzutującymi na ich psychikę… wszyscy oni tkwią w więzieniu zobowiązań, uwarunkowań.
Najpierw jest walka ze świadomością sytuacji, potem jest niemoc i zgięty kark, podporządkowanie i ból. Człowiek jest kompletnie stłamszony. Jeżeli jest to do tego osoba empatyczna i wrażliwa, a na ogół tak właśnie jest, to przeżywa prawdziwy horror. Wśród otaczającego świata pięknych doznań i radości, taki ktoś, w tym swoim nieszczęściu, każdego dnia po kawałku umiera.
Ludzie wrażliwi i empatyczni są z reguły dosyć słabi, łatwo ich wdeptać w ziemię. Potem, gdy zdani są tylko na siebie, podniesienie się z kolan graniczy z cudem. Taka sytuacja często kończy się tragicznie.
Nie mamy świadomości, jak wiele jest takich sytuacji w Polskich domach. Zjawisko wbrew pozorom jest bardzo często występujące. Jednak wieść o nim nie wychodzi poza ściany domostw, w których się dzieje. Uwarunkowania, w jakich pozostają ludzie wdeptani w ziemię, nie pozwalają im na uskarżanie się na swój los. Niekiedy dochodzi do znacznej eskalacji sytuacji, do rękoczynów, przemocy i wtedy czasami udaje się coś zrobić z problemem, jeśli naturalnie ofiara lub jakiś świadek powiadomi policję .
Przemoc domowa wyrasta niejednokrotnie na takich właśnie zachowaniach.
Człowiek ma swoją granicę wytrzymałości i w pewnym momencie po prostu pęka. Wybuch buntu rodzi agresję u oprawcy, a wtedy nie trudno o przemoc fizyczną.
To wdeptywanie ludzi w ziemię jest niczym innym, jak przemocą psychiczną.
Dużo o tym się mówi i pisze, ale bardzo trudno jest wyciągnąć jakieś konsekwencje w stosunku do osób, które dokonują tego. Jest wiele wyroków za przemoc fizyczną, a ile jest za przemoc psychiczną?
To zawsze temat poboczny, przy okazji spraw dotyczących już niestety efektów przemocy fizycznej.
Ze skargą na przemoc psychiczną można naturalnie udać się do Niebieskiej Linii czy na policję, ale nie należy robić sobie nadziei, że przyniesie to jakiś wymierny skutek.
Zawsze dotyczy przecież taka sytuacja kręgu rodzinnego, a nikt nie chce” włazić” w takie sprawy .
Niezmiernie przykre jest to, że w tych koszmarnych dybach tkwią często pół życia ludzie wartościowi, z ogromnym potencjałem i wyjątkowo szlachetnym sercem i nie potrafią przeciwstawić się złu, bo mają w sobie zbyt dużo dobra.
Pewnie dlatego tak się dzieje, że są pozostawieni sami sobie ze swoimi problemami.
A właśnie do takich ludzi nie należy odwracać się plecami…
Agatamos©2015
Od wieków toczy się spór o prymat świąt . Co ważniejsze, czy święta Bożego Narodzenia, czy też Wielkanoc ?
Nie będę tu wnikać w niuanse religijne, po prostu ustosunkuję się do atmosfery, jaka otacza te święta.
Święta Bożego Narodzenia są bardzo spektakularne. Kipią wręcz bogactwem ozdób i świateł. Ich blask ma rozświetlać ciemność ponurych zimowych dni. Boże Narodzenie to prezenty, choinka, opłatek i wigilia z tradycyjnymi potrawami. Te święta wyrażają swoją symboliką obfitość i dostatek. Stoły uginają się od potraw.
Logicznie rzecz biorąc uzasadnione było wieki temu obfite najedzenie się przed ciężką zimą.
Po zimie przyroda budzi się do życia …zmartwychwstaje.
Świętuje się odradzające się życie.
Kiedyś zimy były bardzo ciężkie i naprawdę trudno było je przetrwać nie tylko ludziom, ale florze i faunie również. Ludzie radowali się i radują też dzisiaj, że już dzień jest dłuższy, że znika szarość, pojawia się mgiełka zieleni i słychać wreszcie śpiew ptaków.
Wielkanoc nie wyraża się w obfitości ozdób i dań, ale w radości z powrotu do życia.
Symbol życia – jajko, króluje na stołach Wielkanocnych. Kiedyś, po ciężkiej zimie, niewiele zostawało w spiżarni. Na przednówku nie było jeszcze warzyw, ani owoców. Ale były kury i jajka.
Wielkanoc wiąże się w Polsce z tradycjami pogańskimi, takimi ,jak Śmingus Dyngus .
Święta Wielkanocne to czas wielkiej radości z powodu odchodzącej zimy i budzącej się do życia wiosny. Wielkanoc cieszy nasze zmęczone mrokiem zimy oczy ferią kolorów i promieni słonecznych.
Już pojawiają się przecież pierwsze kwiaty przebiśniegi, żonkile, krokusy, fiołki… Zakwita żółto forsycja. Drobne, młode zielone listki rozwijają się w oka mgnieniu na wszystkich krzewach.
Pogoda robi nam jeszcze niespodzianki i odchodząca zima potrafi jeszcze sypnąć śniegiem i przymrozić, jak w tym roku, ale jednak przyroda nie poddaje się i uparcie zmartwychwstaje.
Podobnie i ludzie, szczęśliwi, że udało im się przetrwać smutną zimę teraz rozkwitają .
Choć walczą z przesileniem zimowo wiosennym nie poddają się i kolorowo, radośnie witają wiosnę.
Wielkanoc to czas nadziei ,oczekiwania na nowe. To czas zwycięstwa nad śmiercią.
Dla wielu starszych lub chorych osób ma to dosłowne znaczenie. Przetrwanie zimy, nowy rok życia.
Wielkanoc to czas spotkań rodzinnych, ciepła, radości i życzliwości. Ludzie spotykają się po zimie, by wspólnie radować się zmartwychwstaniem i by celebrować radość życia.
W czasie świąt Wielkanocnych przyroda, tradycja, obrzędy religijne i pogańskie zlewają się w jedno.
Budząca się do życia przyroda sprawia, że ludzie stają się jakby lepsi, życzliwsi i spragnieni miłości.
To czas odradzania się również uczuć uśpionych przez całą smutną zimę. Pierwsze promienie słońca ogrzewają nie tylko nasze ciała, ale i nasze serca. Budzimy się z zimowego snu, jak zwierzęta . Odkurzamy nasz dom na wiosnę i nasze dusze.
Wielkanoc to więc świętowanie szeroko pojętego zmartwychwstania…
Życzę wszystkim czytelnikom, by ta Wielkanoc przyniosła im zmartwychwstanie najpiękniejszych i najlepszych uczuć w ich sercach…
Agatamos©2015
Takie tragedie, jak ta poniżej opisana, mogą być świadomie zrozumiałe dla niewielkiej grupy ludzi, którzy posiadają pewną wyjątkową cechę …empatię.
Wydawałoby się, że każdy powinien rozumieć znaczenie tego słowa, a co za tym idzie umieć odczuwać empatię. Niestety, z jakiejś przyczyny empatia nie jest dzisiaj w modzie.
Zauważyłam, że wiele osób kompletnie nie ma pojęcia, co oznacza to słowo. Co gorsza nawet interpretuje je w sposób pejoratywny. Jeśli jakieś słowo jest niezrozumiałe, dzieje się tak dlatego, że jest rzadko używane w potocznym języku. Tak, znamy znaczenie słowa „współczucie”, ”zrozumienie”, ciężko idzie nam okazywanie tych uczuć, ale „empatia” to dla wielu słowo enigma.
Dzieje się tak być może dlatego, że ludzie teraz nie potrafią, a może nie chcą współodczuwać.
Pozwolę sobie zacytować w tym miejscu wyjaśnienie wikipedyczne pojęcia „empatia”:
„Empatia (gr. empátheia „cierpienie”) – w psychologii zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób (empatia emocjonalna), umiejętność przyjęcia ich sposobu myślenia, spojrzenia z ich perspektywy na rzeczywistość (empatia poznawcza).
Osoba nieposiadająca tej umiejętności jest „ślepa” emocjonalnie i nie potrafi ocenić, ani dostrzec stanów emocjonalnych innych ludzi. Silna empatia objawia się między innymi uczuciem bólu wtedy, gdy przyglądamy się cierpieniu innej osoby, zdolnością współodczuwania i wczuwania się w perspektywę widzenia świata innych osobników.
Psychologowie zastanawiali się skąd bierze się uczucie empatii i dlaczego niektórzy ludzie są go pozbawieni. Empatia jest jednym z najsilniejszych hamulców zachowań agresywnych, więc jest to także pytanie istotne z punktu widzenia inżynierii społecznej.”
Wynika z tego, co powyżej zacytowałam ,że empatia jest ogromnie istotną cechą człowieka.
Jest kwintesencją człowieczeństwa.
Jest niejako gwarantem istnienia naszego na ziemi i istnienia ziemi w ogóle.
Jak więc można nie rozumieć tego pojęcia ? Jak można nie być empatycznym?
Bycie empatycznym w dzisiejszych czasach jest ryzykowne. Niestety mierzenie ludzkich odczuć własną miarą bywa często błędem. Okazana pomoc, wsparcie, zrozumienie bywa traktowana jako ingerencja w prywatność. Nie należy też zbytnio liczyć na rewanż, gdy znajdziemy się sami w trudnej sytuacji.
Bycie empatycznym wymaga bycia altruistą jednocześnie. Nie można oczekiwać niczego w zamian. Empatia obliguje nas niejako do przeżywania z kimś jego doznań, do patrzenia cudzymi oczami. Po co ? na pewno ktoś tak zapyta. Po to, by pomagać, by zapobiegać, by rozumieć, by zmieniać, naprawiać, wspierać… by po prostu sprawiać, by nam wszystkim żyło się lepiej.
Są zawody wręcz predysponujące ludzi do bycia empatycznymi. Lekarz, strażak, psycholog, psychiatra, terapeuta …ale też szewc, czy krawiec, muzyk i kucharz…
Empatia to po prostu troska o drugiego człowieka, o jego doznania, komfort, uczucia i odczucia.
Nie ma miłości bez empatii. W zasadzie miłość zmienia każdego w istotę empatyczną.
Związek, w którym partner nie współodczuwa tego, co czuje druga osoba, kompletnie nie ma sensu. Taka sytuacja sprawia, że osoby się mijają we wszystkim. Empatia buduje równowagę w związku, a to przecież podstawa udanej relacji.
Żadne głębokie uczucie, przyjaźń, czy miłość, nie może opierać się na egoizmie. Empatia leży więc u podstaw wszystkiego, co budujące i trwałe.
Jak nauczyć się empatii? Po pierwsze potrzebna jest dobra wola, bo dla wielu osób życie na zasadzie „ ja, dla mnie, o mnie” jest najlepsze. Tymczasem, jak wynika z definicji pojęcia empatii, bycie empatycznym, to działanie dla dobra nas wszystkich.
Empatia nie tylko określa stosunek do ludzi, ale również do zwierząt. Weterynarze, osoby walczące o prawa zwierząt, nie mogą być pozbawieni empatii.
Empatia charakteryzuje ludzi, którzy troszczą się o dobro innych, jest pozytywnym stosunkiem do kogoś.
Mówi się „wejść w cudze buty”… obyśmy chodzili zawsze w cudzych butach, a nasze życie na ziemi będzie na pewno lepsze…
Agatamos©2015
Nie można przejść obojętnie obok tragedii, jaka ostatnio wydarzyła się w Alpach .
Celowe spowodowanie śmierci 150 osób, w tak straszny sposób, nie może pozostać bez echa.
Jeden człowiek, pilot tanich linii lotniczych, zabawił się w Boga i zdecydował o śmierci 150 ludzi, w tym 16 uczniów . To chyba największa zbrodnia tego typu w ostatnich latach, a może w ogóle zbrodnia wszechczasów, bo chyba tylko w obozach koncentracyjnych jedna osoba była w stanie pozbawić życia taką ilość osób jednocześnie.
Za tamtymi przerażającymi zbrodniami i za tą stała osoba niezrównoważona psychicznie.
Andreas Lubitz ukończył szkoły, studia, szkolenia, od kilku lat latał zawodowo … żył i miał rodzinę, znajomych, kolegów w pracy, był leczony i nikt nie zorientował się, że jest chodzącą bombą zegarową. Nikt nic nie zrobił, choć teraz wiele osób na pewno uświadamia sobie, że jego zachowania chwilami były dziwne, że wyraz jego twarzy skrywał w sobie coś niepokojącego.
Dlaczego nikt nic nie zrobił? Może zbyt dba się teraz o spokój osobisty, o nie naruszanie dóbr osobistych …, a może przestało się dbać o szeroko pojętą profilaktykę zdrowia?
Czemu na takiej stronie, na takim blogu poruszam taki temat?
Problem ludzi z zaburzeniami psychicznymi dotyczy różnych sfer życia i jak widać po powyższym przykładzie, możemy zetknąć się z nim wszędzie, nawet tam, gdzie ufaliśmy przez lata, że powinni być ludzie w stu procentach zdrowi umysłowo.
Presja świata, w jakim przyszło nam teraz żyć, toksyczność produktów i powietrza, stres sprawiają, że zwiększa się odsetek ludzi z zaburzeniami psychicznymi.
Są to choroby z reguły bardzo trudne do zdiagnozowania, tym bardziej, że chory niejednokrotnie wypiera chorobę, lub w ogóle nie zdaje sobie z niej sprawy. Niektóre choroby psychiczne są w stanie sprawić, że człowiek jest, jak Dr Hyde i Mr Jekyll. Nikt nie jest w stanie, w pracy, domyśleć się nawet, że kolega, obok siedzący, cierpi na chorobę psychiczną, podczas, gdy ten sam człowiek, w zaciszu domowym, zmienia się w monstrum.
Choroba nie wybiera, dotyka ludzi w różnych środowiskach, na różnych stanowiskach. Jej ujawnienie się może mieć więc skutki tak destrukcyjne i tragiczne, jak ostatnia katastrofa samolotowa.
Pilot Andreas Lubitz uderzył samolotem w szczyt góry w Alpach,…mógł jednak dokonać jeszcze bardziej spektakularnej tragedii. Mógł spowodować upadek samolotu na jakieś miasto. Przecież chciał być zapamiętany. Musimy zdawać sobie sprawę z powagi zagrożenia, z jakim się stykamy i nie bagatelizować go.
Piszę o tym, ponieważ Internet, w którym się znajdujemy, w którym, jak już pisałam we wcześniejszych postach, ludzie teraz się poznają, szukają partnerów życiowych, jest również miejscem, w którym naturalnie przebywają osoby niezrównoważone psychicznie, które potrafią tutaj też świetnie się kamuflować.
W prawodawstwie polskim, stosunkowo niedawno, pojawiły się przepisy, dotyczące stalkingu, przestępstwa polegającego na uporczywym nękaniu, który w wielu przypadkach był dokonywany właśnie przez osoby niezrównoważone psychicznie.
Scenariusz takich sytuacji często zaczyna się właśnie tutaj, w Internecie. Jakaś poznana osoba na Facebooku, na jakimś czacie, forum, portalu… z początku robiąca miłe wrażenie, otrzymuje od nas nasz adres mailowy lub niestety nr telefonu i potem zaczyna nas nękać mailami, telefonami, smsami… niekiedy z groźbami, obelgami.
Przeraża mnie, w kontekście powyższego, częsta chęć większości osób, szukających partnerów w Internecie, do tzw .”spotkań w ciemno”.
Osoby niezrównoważone psychicznie przeważnie nie są leczone, jeśli nie nakłoni ich do tego rodzina, bliscy. Nawet, jeśli to się uda, to jest jeszcze kwestia przyjmowania leków. Chorzy często je odstawiają po jakimś czasie, uznając, że już są zdrowi lub, że leki są zbyt szkodliwe.
Chorym może być każdy… dosłownie każdy, nie sposób to zweryfikować. Często są to osoby, od których zależy życie innych ludzi. Piloci, ale też kierowcy, kapitanowie statków, ale też pielęgniarze, lekarze, ale też opiekunki do dzieci i osób starszych… Wiele zawodów ma związek z odpowiedzialnością za ludzkie życie.
Jeżeli nawet przysłowiowy niemiecki porządek i dokładność pozwoliły na to, by umknęła uwadze wszystkich komórek firmy lotniczej, choroba psychiczna pilota, to jak możemy teraz czuć się bezpieczni ?
Jednak, jak wspomniałam wyżej, Andreas Lubitz żył wśród ludzi. Był chory i w sumie zostawiony sam sobie. Nie bronię go, bo zbrodnia, jakiej dokonał jest porażająca i nie wyobrażam sobie, co czują ludzie, którzy stracili bliskich w katastrofie, którą spowodował, ale staram się dostrzec drugą stronę tej sprawy… Lubitz był chory i nikt nie zwrócił na to uwagi… a tym samy wszyscy ,którzy pozostali obojętni na jego problem są dzisiaj winnymi tej tragicznej katastrofy.
Sądzę, że nasze izolowanie się na ludzi, budujące w nas obojętność na los drugiego człowieka, prowadzi właśnie do takich sytuacji… nie bądźmy więc obojętni... , ale też bądźmy bardzo ostrożni .
Agatamos©2015
Każdy ma jakieś swoje wyobrażenie idealnego partnera/partnerki. Jakiś swój ideał. Nawet jeśli zarzeka się, że nie ma dla niego/dla niej znaczenia wygląd, to jednak jest to chyba najbardziej istotna kwestia. Dzisiaj w naszej wyobraźni media budują nasze ideały. Tak bardzo epatuje z mediów kult ciała, urody, sprawności fizycznej i seksualnej, że po prostu mamy tą drogą bezpośredni przekaz do podświadomości, w której tworzy się obraz postaci nadzwyczajnej.
Wspaniały, wysoki i doskonale muskularny, wysportowany, powalająco przystojny i niesamowicie wyposażony przez naturę mężczyzna i cudowna, super zgrabna, niesamowicie kobieca, uwodzicielsko piękna kobieta. Oboje odporni na wpływ mijającego czasu.
Czy spotkanie takich partnerów jest realne dla wszystkich?
Czy tacy ludzie to idealni kandydaci na partnerów?
Rzadko widzi się parę, która odzwierciedla powyższy opis. Nawet w kręgach hollywoodzkich to rzadkość. Sensację wzbudza sytuacja, gdy cudowna kobieta- ideał, taka, jak na przykład aktorka amerykańska Sofia Vergara, ma za partnera super mężczyznę tak wyjątkowo atrakcyjnego, jak aktor amerykański Joe Manganiello. Niespotykana para .
Częściej jednak są zestawy typu Kate Hudson i Matthew Bellamy, czy Hugh Jackman i Deborra Lee Furness. Patrząc na nich ciśnie się na usta jedno pytanie..."dlaczego???".
Kiedyś byłam przypadkiem w Nieborowie, w Arkadii…tego pięknego, słonecznego dnia wiele młodych par wybrało właśnie to urokliwe miejsce, by zrobić sobie zdjęcia ślubne. Ze zdziwieniem zauważyłam pewną regułę. Jeśli panna młoda była śliczna, to pan młody nie grzeszył urodą i na odwrót. Ani jedna para, a było ich sporo, nie była idealna, więc czy na pewno nasz wybranek/wybranka zawsze jest naszym ideałem?
Pod wpływem mediów rośnie w nas przeświadczenie, że nasz partner/partnerka powinni być idealnie piękni. Niby deklarujemy też, że znaczenie ma również charakter osoby i jego postawa życiowa, ale tak naprawdę najczulszego anioła dyskwalifikuje wzrost lub kształt nosa. Chcemy mieć ideał, bo tylko do ideału coś nam zaiskrzy (patrz wpis o zaiskrzeniu).
Pytanie tylko, czy my jesteśmy też tacy idealni? Skoro wszyscy szukamy ideału, to licząc na spełnienie naszych marzeń, musimy brać pod uwagę to, że kandydat/kandydatka na naszego partnera/rkę również szuka ideału. Czy potrafimy spojrzeć na siebie krytycznie?
Polki to podobno jedne z najpiękniejszych kobiet na świecie. Polacy też?
Ktoś oczywiście powie, że nie o urodę chodzi, tylko o to COŚ. Oczywiście …więc może ktoś określi to COŚ? Bywa, rzadko, ale się zdarza, że COŚ wyjątkowego potrafi nas zauroczyć w danej osobie i to nie musi być jakiś wyjątkowy element urody, a raczej może być, ale nawet in minus, lecz dodający swoistego uroku osobie, czyniący ją wyjątkową. Częściej jednak brakuje nam czasu i chyba dobrej woli, by szukać tego czegoś lub poznawać lepiej charakter i zasady danej osoby i idziemy na skróty, oceniając kogoś wzrokowo i powierzchownie, bo tak najłatwiej i najszybciej da się to zrobić.
Najzabawniejsze w tym jest to, że każdy gdzieś tam w dolnych pokładach mózgu ma informację, że osoby piękne na ogół są wyjątkowo puste i próżne, do tego często leniwe i nieznośne, więc ten nasz ideał nawet, jeśli się nam przytrafi i my również będziemy mu odpowiadać, może okazać się wielką porażką…
Uroda przemija… temperujmy więc może lepiej naszą wyobraźnię na miarę naszych możliwości…
Agatamos©2015
Liczba rozwodów w Polsce rośnie z roku na rok…lawinowo. Coraz więcej małżeństw ulega rozpadowi w bardzo krótkim czasie po zawarciu związku. Społeczeństwo ulega dezintegracji.
Jakie są tego przyczyny?
Na pewno w dużej mierze powodem jest aktualny sposób życia w Polsce, system, który wymusza na ludziach ponadnormatywne zaangażowanie w pracę zawodową, wzrost kosztów utrzymania, pogoń za dobrami materialnymi i wiążący się z tym ciągły wyścig za pieniędzmi, wyjazdy za granicę w poszukiwaniu lepiej płatnej pracy… Ale czy tylko to ma wpływ na zwiększającą się ilość ludzi wolnych” z odzysku”?
Czym kierują się teraz młodzi ludzie, decydując się na zawarcie związku małżeńskiego?
Zmienił się sposób poznawania partnerów życiowych. Kiedyś odbywało się to w klubach, na uczelniach, w parkach… Dzisiaj główne miejsce poszukiwania potencjalnych partnerów to Internet.
Ale nikt tu nie traci czasu na długie wymiany informacji. Natychmiast, wręcz "w ciemno", znajomość przenosi się do rzeczywistości. Każdy wnikliwy obserwator może w weekend zauważyć zwiększający się tłok w kawiarniach i nadmierną ilość spacerujących par po ulicach i parkach, jeśli dopisze pogoda.
Te pary są nietypowe. Chodzą niby razem, a jednak osobno. Niekiedy na twarzy jednej z osób można zauważyć grymas niezadowolenia, zmęczenia… Czasami jedna osoba o czymś długo mówi, a druga jest tym wyraźnie znużona… Można spokojnie prorokować przyszłość takiej pary… następnej randki nie będzie.
Są też inne pary na szczęście. Uśmiechające się do siebie, idące trzymając się za ręce lub przytulone, całujące się namiętnie mimo otaczającego tłumu ludzi.
Tym dopisało szczęście…ZAISKRZYŁO miedzy nimi.
Zaiskrzenie…co to jest ? Każdy o tym mówi, ale, czy ktoś starał się wyjaśnić, czym w zasadzie jest zaiskrzenie?
W Internecie nie znajdziemy wytłumaczenia tego słowa. Ile ludzi tyle interpretacji. Jednak inaczej zdecydowanie rozumieją to słowo mężczyźni, a inaczej kobiety. Mężczyźni mają lepiej rozwinięty zmysł wzroku, my zaś mamy lepiej rozwiniętą uczuciowość, więc dla nas zaiskrzenie to będzie porozumienie dusz, a dla mężczyzn reakcja ciała na ciało. Zdarza się, że jest to wyjątkowe zgranie się dwojga ludzi, których po prostu wiele łączy, którzy nie potrafią się znudzić sobą, bo stale odkrywają nowe wspólne tematy. Często jednak bywa, że zaiskrzenie jest mylone po prostu z fascynacją fizyczną, popędem seksualnym. I tu jest właśnie sedno problemu…
Na bazie takiego zaiskrzenia, mylonego z fascynacją fizyczną jest budowana teraz większość związków. Impreza pt. ślub to naturalnie wielki spektakl napędzany przez rodziny i firmy, specjalizujące się teraz w " przemyśle ślubnym". Małżeństwo następuje bardzo szybko, często za sprawą powiększającego się już brzuszka panny młodej. Oczywiście pojawiające się dziecko i nowe obowiązki wpływają destrukcyjnie na stan związku. Para czuje obcość wobec siebie wzajemnie, postrzega wcześniej niewidoczne wady … Znika iskrzenie…, a nawet nie zdążył zapłonąć płomień. Może o to chodzi w tym, co zwykło się nazywać „ogniskiem domowym”? Najwyraźniej zaiskrzenie nie jest wystarczające do zapalenia ogniska domowego.
Niestety nie tylko młodzi ludzie tego nie rozumieją. Są osoby, które mimo siwizny na skroniach, tkwią w dojrzałości emocjonalnej wieku dorastania i nadal uważają ,nawet po wielu porażkach w związkach, że o ich szczęściu zdecyduje zaiskrzenie…
Moim zdaniem i zapewne wielu osób, będących w udanych i trwałych związkach małżeńskich, podstawą tych związków jest przyjaźń zbudowana na bazie wspólnych tematów, upodobań, poglądów, czy doznań… to na pewno trwalszy fundament niż zaiskrzenie…
Agatamos©2015
Wiele osób posądza mnie o pesymizm, a ja opisuję tylko realistycznie kondycję naszego społeczeństwa, starając się zachować obiektywizm. Więc, by być konsekwentną wypada bym napisała również o tym, co jest optymistyczne.
Nadzieją napawa mnie postawa wielu młodych ludzi. Byłoby wspaniale, gdyby udało im się zachować swoją ideologię i zasady do późnych lat życia. Być może będą na tyle silni i konsekwentni, że nie będą się zmieniać pod wpływem innych ludzi, ani dla innych ludzi.
Wbrew pozorom nie wszystko, co stare było złe. Pisze to z pozycji osoby, która już pół wieku męczy się na tym świecie dziwnym. To, co było na pewno dobre i dawało dobro, to właściwa kolejność uczuć.
Dzisiaj wszyscy chodzą na skróty. Świat bardzo się śpieszy, a ludzie razem z nim biegną. Nie mają czasu na miłość, przyjaźń, empatię. Czy to normalne, że trzeba ludziom tłumaczyć, co znaczą te słowa? Jak buduje się przyjaźń? Jak dba o miłość?
Czym jest miłość? Jak powinna wyglądać? Czy miłość wiąże się z odpowiedzialnością? Czym jest empatia ?
Ludzie dzisiaj nie rozumieją tego wszystkiego. Miłość mylą z fascynacją seksualną. Przyjaźń ze znajomością. Empatia to w ogóle nieznane większości słowo.
Coraz więcej ludzi wybiera świadomą samotność…tylko, czy na pewno świadomą ? A może to jest tak, jak wtedy, gdy na zlot absolwentów, po latach, wszyscy przychodzą z partnerami, a tylko jedna osoba jest sama, ale za to najgłośniej się bawi? Manifestuje ekstremalnie, że jest ok., bo wszyscy widzą, że… nie jest?
Dbamy o kondycję. Świetnie. Ale czasami mamy wrażenie, że ludzie po prostu zapychają wolny czas czymś wysiłkowym, by nie myśleć o tym, że są po prostu samotni. Paradoksalnie nie potrafią znaleźć czasu, by wypracować uczucia między dwojgiem ludzi.
Większość, co ciekawe, zna receptę na miłość, ale nikt jej nie realizuje.
Nadzieja jest więc właśnie w tych nielicznych młodych ludziach, nie skażonych i jeszcze tak czysto myślących o tym, jak ma wyglądać udany związek. Oni nie myślą w kategoriach, co dostanę, tylko, co dam od siebie i to jest piękne. Mają jeszcze bardzo naturalny sposób pojmowania relacji między dwojgiem ludzi.
Chciałoby się ich zamknąć pod kloszem i ocalić od wpływu współczesnego brudnego świata, by nasza przyszłość była piękniejsza, bo bardziej uczuciowa…
Agatamos©2015
Zmieniamy się z czasem. Zmienia się świat wokół nas i nasza obyczajowość, zasady, podejście do życia, do siebie nawzajem. Kilka lat temu, gdy pisałam swojego bloga panie, które do mnie pisały były wrażliwe, uległe, delikatne i co tu dużo mówić…bardzo naiwne. Pisały do mnie, bo były ofiarami „ łowców dusz „ w internecie. Poranione wypłakiwały mi się na wyrachowanych mężczyzn. Cierpiały i ponosiły ogromne konsekwencje swoich pochopnych decyzji, spowodowanych porywami serca, mamionego słodkimi słowami mężczyzn, katedrami ze słów, które w środku okazywały się po prostu puste.
A dzisiaj? Dzisiaj to te panie są drapieżnikami. Wyrachowane i cyniczne, bardzo wymagające, w końcu nauczyły się na błędach i stały się gorsze niż ich oprawcy, spychając wrażliwość mężczyzn w ich najgłębsze zakątki duszy i raniąc ich tak okrutnie, że stali się ostrożni i nieufni do granic ludzkich możliwości. Dzisiaj, przerażeni wizją kolejnej bolesnej porażki, boją się zaangażować w jakiś związek z kobietą i w efekcie pozostają samotni.
Wymogi pań mszczących się za lata niedoli, zmieniły całkowicie osobowość i postawę życiową mężczyzn.
Schowali oni głęboko swoją wrażliwość, choć tak naprawdę są bardziej wrażliwi od nas kobiet. Przywdziali maski cyników i macho. Każdy z nich odejmuje sobie lat i dodaje wzrostu, wykańcza się siłowo na rowerach, basenach, biegając, byle tylko móc udowodnić sobie i innym, że jest jeszcze sprawny, że mijający czas jego też omija. I naturalnie manifestuje stan posiadania. Firmy, samochody, domy, posady, pieniądze. Bo mężczyzna współczesnej kobiety to odwzorowanie ideału z mediów, piękny, bogaty, wysportowany i świetnie sytuowany. A gdzie podziały się uczucia?
W efekcie każdy mężczyzna udaje kogoś kim nie jest, dusząc się w środku.
Nie jest tak jednak, że z biegiem czasu tylko kobiety zmieniły swoją postawę i wymagania. Nie tylko one również uległy wpływowi mediów. Styl naszego życia i to, czym atakują nas media znalazło również swoje odbicie w potrzebach i zachowaniach mężczyzn. Mają równie abstrakcyjne wymagania, jak kobiety i chyba podobną tendencję do generalizowania. Brak krytycyzmu wobec siebie równoważą zawartością portfela, która pozwala im na posiadanie i nawet realizowanie bardzo wygórowanych pragnień. Żeby jednak sprostać potrzebom tych współczesnych Polaków, każda Polka powinna być co najmniej z tytułem i wiekiem vice miss Polonia. No, ale ile może być w końcu tych vice miss?
W naturze najlepiej się dzieje, gdy jest równowaga i wszystko jest naturalne po prostu, więc byłoby cudownie, gdyby nikt nikogo nie udawał i każdy mógł pozostać sobą…
Agatamos©2015
Wypowiadanie się na temat śmierci w zasadzie nie jest w stanie wnieść niczego nowego do jej postrzegania. Śmierć budzi te same odczucia od zawsze i nadal pozostaje największą tajemnicą, z jaką styka się człowiek. Potrafiliśmy przeanalizować szczegółowo proces naszego powstawania, do tego stopnia, że umiemy dokonywać sztucznego zapłodnienia, jednak śmierć pozostaje wielką niewiadomą i jej moment jest dla nas tajemnicą, sami jej nie doświadczymy, wtedy jednak doznania zabieramy ze sobą w zaświaty.
Śmierć ma wyjątkowy wpływ na ludzi. Nic tak nie odmienia nas. jak świadomość umierania naszego lub bliskich. Przypomina to jazdę rozpędzonym samochodem po lodzie. Poślizg. Przed nami ściana. Najpierw nerwowo hamujemy i adrenalina osiąga apogeum, potem zaczynamy ostrożnie zwalniać i kontrolować poślizg, lecz pozostaje świadomość, że możemy już nie zapanować nad sytuacją i jednak się roztrzaskamy.
Żyjemy wtedy odliczając każdą podarowaną przez los sekundę. Żyjemy nadzieją i często złudzeniami, że nastąpi poprawa. Nie dopuszczamy do siebie negatywnych myśli, ponieważ wierzymy w to, że zdarzają się cuda. Choćby wyrok już zapadł, przecież nadzieja umiera ostatnia.
Śmierć lubi przychodzić niespodziewanie. Nagły wypadek, zawał albo po prostu ktoś umiera wtedy ,gdy my na chwilę odchodzimy od łóżka konającego. Śmierć tak zapewne manifestuje swoją niezależność.
Odchodzenie człowieka, kogoś bliskiego, to wyjątkowy moment w życiu każdego z nas. To etap w osiąganiu dojrzałości emocjonalnej. Kontakt ze śmiercią jest dla każdego z ludzi innym doświadczeniem, bo też i śmierć jest różna i reakcje na nią również. Jednak pustka, jaka zostaje po kimś bliskim, kto odszedł, zawsze jest odczuwana w taki sam sposób.
Śmierć, której towarzyszymy budzi wiele niepokojących pytań, o istnienie duszy, świata umarłych, czy o to chociażby jaką rolę spełnia ciało człowieka…
Myślę, że większość z nas przeżyła śmierć kogoś bliskiego, a nawet towarzyszyła odejściu bliskiej osoby i rozumie, jak wielki wpływ mają takie wydarzenia na naszą świadomość, pokorę wobec śmierci.
Ci, których nie dotknęły takie momenty w życiu, mogą beztrosko podążać przed siebie, nie mając na uwadze słów „memento mori”
Agatamos©2015
Kłamstwo ma niesłychaną siłę i chociaż potępiamy polityków i celebrytów za to, że kłamią, sami kłamiemy najmniej dwa razy dziennie. Słabością ludzkiej natury jest to, że stosunkowo łatwo nas okłamać. Wygląda więc na to, że miejsce kłamstwa w komunikowaniu jest trwałe i konieczne. Zastanówmy się dlaczego ludzie tak chętnie uciekają się do kłamstwa ? Może dlatego, że kłamstwa są bardziej pomysłowe i sprawiają, że świat wydaje się być przyjemniejszy, są mniej kłopotliwe niż prawda i mniej zniechęcające, dają doraźne korzyści. Ludzie kłamią, ponieważ chcą kogoś przechytrzyć i wykorzystać. Kłamią, bo ktoś nie jest dla nich partnerem i w ten sposób wyrażają swoją dla niego pogardę. Kłamią, bo się boją. Kłamstwo prawie zawsze jest w stosunkach międzyludzkich wyznacznikiem jakiejś przemocy, chęci wykorzystania, pogardy lub strachu. Gdy w tym nieludzkim świecie już się zakorzeni, kłamstwo wchodzi w naturę człowieka. Staje się cześcią składową życia człowieka i nie walczymy z kłamstwem przy pomocy prawdy, lecz na kłamstwo odpowiadamy kłamstwem. I jesteśmy w tym wyjątkowo dobrzy...
W dziedzinach takich jak dyplomacja, polityka, handel, reklama, księgowość prawda jest tylko problemem. Prawda wyszła z mody. Jest jak staromodny przedmiot, pełna dziwnych zakamarków i pęknięć; niektórzy ludzie uważają je za fascynujące, ale dla większości są one jak igła w oku. Piękne jest obcowanie z prawdą, ale większość z nas ...nie ma na to czasu.
Rozdwojony język węża to symbol kłamstwa. A wąż jest symbolem zła od czasów Adama i Ewy. Jest symbolem jadowitości i śmierci.
A czym tak w ogóle jest kłamstwo ? Przyjrzyjmy się encyklopedycznej definicji tego hasła :
Kłamstwo, kłamanie - nieprawdziwa, fałszywa wypowiedź, której celem jest świadome wprowadzenie w błąd innych osób - nie jest kłamstwem wypowiedź mylna wygłaszana w przekonaniu o jej prawdziwości. Kłamstwo jest mechanizmem obrony osobowości pojawiającym się w sytuacjach obrony przed karą za czyn niepożądany, przed różnymi formami poniżenia oraz z chęci wyróżnienia się pod jakimś względem.
Wybór należy do nas samych....
Agatamos©2015
Od zawsze mężczyzni polowali. Na zwierzynę...na kobiety. Najpierw były to po prostu zaczepki i próby zauroczenia na róznego typu zabawach, imprezach. Ale w bezpośredniej konfrontacji zawsze jakieś jednostki ponosiły porażkę i zostawały same pod ścianą. Potem nastała era internetu.
Internet nie został wymyślony do tego celu, ale okazało się,że jest świetnym miejscem do zawierania znajomości,dzięki swojej anonimowości i możliwościom. Anonimowość internetu powoduje, że tak naprawdę nie wiemy, jaki jest nasz rozmówca. Czasami nawet spotkanie w świecie realnym nie wyjasnia tej kawestii.
Anonimowość jest poważnym zagrożeniem, zwłaszcza dla ludzi młodych. To najbardziej naiwni internauci. Anonimowość świetnie wykorzystują kobiety. Internet pozwala im na przejęcie inicjatywy, co "na żywo", choćby ze względów kulturowych, byłoby źle widziane.
Internet jest doskonałym terenem dla nieśmiałych. Pozwala pokazywać się dzięki atrakcyjnym materiałom (filmy, dźwięk, zdjęcia), dotyczącym własnej osoby, zamiast tradycyjnych, skromnych w wyrazie ogłoszeń matrymonialnych, czy towarzyskich. Ponadto reakcja w internecie jest znacznie szybsza.
Internet ułatwia kontakty. Anonimowość powoduje pozbycie się wstydu i nieśmiałości. Zbytnie nawet, ponieważ internauci stają się bezwstydni, a czasem bezczelni.
Erotyka króluje w sieci. Seks, to temat, o którym bez zażenowania dyskutuje się nie tylko na związanych z tematem grupach dyskusyjnych, ale i na takich wydawałoby się tak odległych od tematyki miejscach, jak fora kibiców sportowych, czy fora komputerowe. Internetowy flirt dla niektórych jest tylko odskocznią od nudy codziennego życia, ale dla innych staje się sposobem na życie. Powstały grupy "zawodowców" - osób, które wciąż doskonalą swoje sposoby łowienia partnera w sieci. Spośród takich internetowych myśliwych łatwo można wyodrębnić trzy grupy:
Pierwsza - to nastolatki (płci obojga). Bawią się siecią i jej możliwościami, udając często starszych niż są w rzeczywistości. Często jednak okazuje się, że, gdy dojdzie do spotkania, miły i przystojny 18-latek z sieci jest wprawdzie przystojny, ale znacznie mniej miły niż w internecie, a na dodatek ma 40 lat. Panowie tak sterują spotkaniem, że na wycofanie się może być za późno. Prawdziwi nastolatkowie zazwyczaj na miejsce randki wybierają "kultowe" i raczej tłoczne miejsca (galerie, supermarkety czy popularne puby), polujący zaś na zdobycz starsi proponują miejsca mniej ludne, a nawet swój własny dom.
Kolejna grupa to "zawodowi myśliwi". To głównie mężczyźni, mający prawie do perfekcji opanowaną sztukę sieciowego podrywania. W zależności od tego, z kim rozmawiają, potrafią się podać za przyjacielskiego 18-latka, czy doświadczonego 35-latka. A tak naprawdę są w wieku, w którym hormony najbardziej buzują, czyli około 25 lat. Niektórzy w internecie przechwalają się później, ile to partnerek zaliczyli
Trzecia, najszybciej rosnąca grupa, to osoby w wieku około 30-45lat (płci obojga) znudzone życiem lub swoim dotychczasowym partnerem. Tu akurat większość stanowią kobiety (co oczywiście nie oznacza, że w dwóch poprzednio opisanych grupach są sami mężczyźni). Kobiety sfrustrowane, albo nieudanym małżeństwem i szukające "lepszego" partnera, ale też meżczyźni, którzy z jakiś powodów nienawidzą kobiet, mszczący się za jakieś niepowodzenia, niszczący wybrane słabsze psychicznie jednostki płci pięknej na zasadzie "rozkochaj i rzuć".
Kontakt z kimkolwiek z każdej z tych trzech grup niczym dobrym nie skutkuje. Internet jest złudny. Partner po jakimś czasie okazuje się kimś idealnym, ciekawszym niż partner obecny, jednak w końcu najczęściej okazuje się rozczarowaniem. Znacznie większym niż partner od początku do końca "poznawany w realu".
Internet jest jak narkotyk. Wciąga. I nie okłamujmy się, że na czat wchodzimy po to, aby z kimś sobie "tylko pogadać". Prędzej, czy później trafimy na kogoś, kto zaczaruje nas. No i od tego krok do "kawki" we dwoje.. Osoba poznana w internecie nie wiedzieć czemu fascynuje nas bardziej, niż spotkana w świecie realnym. Bo w sieci pracuje wyobraźnia...a wad nie widać. Zgodnie z ta zasadą większość ludzi woli czytać książki, niż oglądać zrobione na ich podstawie filmy. Przy czytaniu bowiem wyobraźnia pracuje mocniej. Bo rzeczy, które sobie wyobrażamy zawsze są ładniejsze i wspanialsze niż te, które widzimy.
Agatamos©2015
Naszła mnie ochota na prozę...poezję zostawię tym, co wyznają zasadę "ja się nie chwalę, ja po prostu mam talent"...bez względu na to jaki on jest..., ale cóż...jednym wolno pisać, innym wolno czytać lub nie.Tak więc trochę moich myśli na temat przyjaźni, lojalności, miłości, wierności, samotności, jednym słowem naszego życia. Zapewne wpakuję się w jakieś truizmy, bo czy nie zostało już wszystko powiedziane na ten temat? Ale zawsze to miłe przeczytać coś i dojść do wniosku..."oooo...to nie tylko mnie tak skopało życie...nie jestem sam/a". Czemu właśnie tak jest? czemu to wszystko się powtarza? czemu ludzie ranią tych, których kochają, skąd rozczarowania, czemu lecimy, jak ćmy do ognia, mimo, że czytamy, wiemy o zagrożeniach, o tym , że trzeba być rozsądnym, mieć dystans i umieć patrzeć? Cywilizacja przyniosła ze sobą postęp, rozwój techniki, udogonienia, ulepszenia...i samotność. Żyjemy na pustyni uczuć, zamknięci w czterech ścianach biur i domów, szukamy ciepła, czegoś bardzo prozaicznego, przytulenia, kogoś, kto nas wysłucha, zrozumie, bo nawet z tymi, co są obok nie potrafimy nawiązać już kontaktu. Potrzeba rozmowy i brak czasu pchają nas ku wynalazkom, komunikatorom, czatom, blogom i tu napotykamy piękne fatamorgany,którymi karmimy swoje spragnione uczuć dusze. Ale jak to fatamorgany, rozmywają się w zetknięciu z rzeczywistoscią, z odpowiedzialnoscią. I mimo, że wiedzieliśmy, czytaliśmy, słyszeliśmy, czuliśmy, cierpimy znowu. Falszywy przyjaciel, kłamstwa, rozczarowania, złamane serca. Czy realny świat jest inny? Nie i jakoś tak się porobiło, patrząc na stan ilości osób w różnego typu komunikatorach i forach, że maleńki procent ludzi omija komputery i wirtualny świat. Co nie znaczy, że w realnym świecie nie trafiają na podobne problemy, które były, są i będą. Wszystko polega na tym, byśmy nauczyli się patrzeć i widzieć, wyciągać wnioski. Nie dawajmy się skusić obietnicom szczęścia, słodkim słowom, wyznaniom. Nie zachowujmy się, jak spragnieni na pustyni i nie rzucajmy się na każdą kropelkę ciepła. Zostawmy sobie dystans, wyznaczmy granice i PATRZMY SZEROKO OTWARTYMI OCZAMI. Może nie będzie nam dane przeżyć wielkich uniesień w życiu, wspaniałej miłości, ale nie będziemy pokaleczeni, nie będziemy wrakami ludzkimi, ktore już w nic nie wierzą. Warto czasami cofnąć dłoń, która już sama wyciąga się ku fałszywemu światłu, zatrzymać się i spokojnie pomyśleć, przypomnieć sobie coś i zrozumieć...
Dziecko, gdy raz wsadzi palec w piękny, kuszący, nieznany płomień świecy już nigdy więcej tego nie zrobi, bo boli. Czemu my, dorośli, zapominamy z wiekiem o tej wiedzy?
Agatamos©2007
Jest taka teoria, że każdy z nas ma w sobie anioła. Mówimy przecież o anielskiej naturze, aniele nie człowieku, anielskim spokoju.
W archetypie, czyli w pierwotnej świadomości, która pozwala nam rozumieć to, co niedefiniowalne: miłość, zazdrość, smutek, radość – anioł został utrwalony jako uosobienie cech ponadludzkich: niezwykłego spokoju, wszechmiłości, opanowania, czucia, wrażliwości, ale przede wszystkim DUSZY.
Anioł to ludzkie priorytety...U jednych Anioł wrażliwości, u innych Anioł samotności, odwagi, a chyba przede wszystkim Anioł prawdy.
Anioł jest symbolem, że tak to określę, doskonałości, tej samej, do której chyba każdy dąży. Dlatego też moim zdaniem je lubimy.Tak naprawdę każdy z nas nosi w sobie anioła, tylko, że często je zabijamy...
Ten temat bardzo mocno dotyka sprawy indywidualności. Bycie człowiekiem dobrym nie jest niestety rzeczą najprostszą. Wszystko wiąże się z tym, że niewielu ludzi potrafi ze spokojem i przyjaźnią spojrzeć na kogoś od siebie lepszego; niewielu potrafi od takiej osoby uczyć się, jak samemu być lepszym. Życie to płynięcie w potoku szarej masy. Dopóki w masie tej nie zaistnieje anioł (oczywiście, to przenośnia), owej masie jest dobrze w swojej szarości. Gdy jednak masa zauważy, że wśród nich jest anioł, zaczyna się robić niedobrze. Masa orientuje się wtedy, że w tej ponurej, cynicznej, obojętnej, a przy tym intelektualnie dysfunkcyjnej, pełnej hipokryzji grupie , w której żyje, jest jednak ktoś, kto jest lepszy. Po prostu, ktoś, kto potrafi być dobry, gdy inni nie potrafią, bo nie mają czasu. Widzą, że jest istota, która potrafi zachować wyższe wartości w sercu i pozostać im wierna, która umie wyłamać się z tłumu. I to Masie nie pasuje. Masa tak nie umie. Bo nie można sie wyróżniać. Dlatego zabijamy w sobie anioły. Ze strachu. Ze strachu skrywanego w duszy . Jednostki żyjące w Masie mają wrażenie, że jeśli skutecznie zwalczą w sobie anioła, to nie zakwitnie też w nikim innym. Masa w ten sposób nie zmieni swojego potencjału obojetności...
Brak nam jednak aniołów. Dlatego tak chętnie otaczamy się ich wizerunkami, z lubością podziwiamy ich doskonałość, to jest bezpieczniejsze niż manifestowanie swojej własnej anielskości...
Agatamos©2007
Zastanawiam się często, czy zdanie "kocham Cię "się zdewaluowało. Wiele osób wypowiada to zdanie bardzo niefrasobliwie i nieodpowiedzialnie. Czasami zaczyna zastępować zwrot grzecznościowy, bo wymyka się z ust w wyniku wdzięczności za czyjąś uprzejmość...
Kocham cię - można powiedzieć tylko do osób naprawdę bliskich. Bo przecież, gdyby do kogokolwiek z was ktoś obcy powiedział" kocham cię", to nie byłaby to prawda, nikt by nie uwierzył. Można Was lubić, bardziej lub mniej, ale żeby zaraz kochać? ...nie.
Dla mnie to pojęcie nie jest pustym słowem, grzecznościowym zwrotem. Jeśli ja mówię "kocham cię" , to musi być do tego poważny powód. Dla mnie miłość jest raczej nieodwracalna - jeśli się kocha - to do końca, nie można się odkochać. Owszem, można to zastąpić innym uczuciem, ale "z całkowicie przeciwnego bieguna", znam niestety takie przypadki.
Podobnie ma się sprawa z pojęciem pokrewnym - przyjaźń. Też jest często dewaluowane.
Tak jak na miłość, na przyjaźń, na nienawiść - trzeba sobie zasłużyć.
Tymczasem nadużywamy zdania kocham Cię w różnych celach i pojawia się ono w wypowiedziach osób sobie obcych, w zastraszająco szybkim tempie od rozpoczęcia znajomości. Jeszcze pół biedy, jeśli jest to świat realny wtedy możemy mówić o rzadkim zjawisku miłości od pierwszego wejrzenia, ale w necie?
Jak to możliwe,że po miesiącu, tygodniu, godzinie pisania z kimś, słyszymy wyznanie kocham Cię ?Czy to uczucie? do kogo? do słów? zdjęć do głosu,jeśli nieopatrznie podaliśmy numer telefonu?
Ale czy w tym wypadku to jest miłość? czy zdanie kocham Cię jest wypowiadane faktycznie w wyniku wielkich uczuć? A może to tylko wytrych, który ma otworzyć nasze serce, a intencje osoby wypowiadającej te słowa są bardzo prozaiczne i związane z pokonaniem w jak najszybszy sposób drogi do łóżka, nie po to, by w nim spać naturalnie.
Czasami taka znajomość kończy się dziwnie gwałtownie, bez wyjaśnień, bez rozmów, po prostu milczeniem.Wtedy dopiero zdajemy sobie sprawę, że to była tylko gra, a my byliśmy zabawką...
Warto pamiętać, że skoro używamy tak powaznych słów, to nawet jesli znudziliśmy się tym, to wypada w sposób kulturalny zakończyć znajomość. Nie musimy uzasadniać, ale chociaż przeprosić...
Wypada pamiętać zawsze o słowach Kardynała Wyszyńskiego:..."odpowiadamy nie tylko za własne uczucia, ale również za te, które budzimy w innych"...Ważmy więc słowa...
Agatamos©2007
Kłamstwo stało sie tak pospolite,zwyczajne. Norma. Kłamiemy, bo to łatwiejsze, prawda jest wymagająca. Kłamstwo daje nam możlwości, dobrobyt, poważanie.
Kłamstwo to codzienność. Traktujemy je dwuznacznie, bo potępiamy, ale i też praktykujemy. Kłamstwo jest w użyciu wszystkich ludzi, nawet tych na szczytach władzy.
Czy wobec tego pojęcie kłamstwo nie zmieniło się? Czy nienormalność tego, jak jest pojmowane jest teraz normą? Kłamstwo to na pewno twierdzenia niezgodne z rzeczywistością, czyli nieprawda. Niektórzy określeją to: „błędne stwierdzenie”, „fałsz”, „pomyłka”, „oszustwo”, „zmyślenie”. Pozornie właściwie wszystko określa to samo, lecz wiemy, że tak nie jest.
Czy można zdefiniować kłamstwo? To różnica w pojmowaniu moralności i etyki. Są to pojęcia subiektywne więc powodują, że każdy z nas nieco inaczej postrzega kłamstwo – jeden człowiek uzna coś za ewidentne oszustwo, inny potraktuje, jak pomyłkę.
"Ten, kto mówi kłamstwo, nie uświadamia sobie,
jak wielkiego zadania się podejmuje,
bo będzie musiał wymyślić
jeszcze dwadzieścia innych kłamstw,
żeby podtrzymać to jedno"
Kłamstwo jest więc nie dla leni. Królestwo kłamstwa nie jest tam, gdzie się kłamie, lecz tam gdzie się kłamstwo akceptuje.
Czas brutalnie weryfikuje kłamstwo i odsłania prawdę...
Agatamos©2015
Każdy z nas, no, prawie każdy z nas, raz w życiu zakochał sie tak, że cały świat piękniał, a my stąpaliśmy 3 cm nad ziemią szczęśliwi tak, że aż z nas promieniało to szczęście.., a wszystko to za sprawą jakiejś wyjątkowej osoby. I chociaż może ta wspaniała miłość skończyła się dawno i nie koniecznie w piękny i miły dla nas sposób, to wspominamy ten czas z łęzką w oku i westchnieniem. Czasami jakoś tak dziwnie się zdarza, że nasi następni partnerzy w jakiś sposób przypominają tę osobę, która wzbudziła tę pierwszą miłość. Bywa, że przyrównujemy cechy aktualnego partnera do tego, który był taki wspaniały, To nawet jest dla nas bardzo pożyteczna nauka. Możemy dzięki temu zobaczyć to, czego może nie bylismy w stanie zauważyć będąc pod wielkim urokiem doznań pierwszej miłości. Nosimy w sobie przez często bardzo dlugi okres czasu wyidealizowany obraz tego jedynego, wspaniałego i wyrzuty sumienia, że można to było przecież uratować, że bylibyśmy tacy szcześliwi. Czy na pewno? Niektórzy z nas mają to szczęście, że przypadek sprawia, iż niespodziewanie całkiem, spotykamy na swej życiowej drodze, wspomnienia z przeszłości, naszą wielką miłość i wtedy opada zasłona i cieszymy się, że ten łysy, zadufany w sobie grubas lub ta nadgryziona zębem czasu infantylna pani nie są naszymi partnerami w aktualnym życiu.
Bywa też piękny happy end, bo jednak okazuje się po latach, że ta miłość wciąż nas fascynuje, że nabrała dojrzałości, jest jeszcze piękniejsza, że to jest to czego nam było brak, że znaleźliśmy drugą połowę jabłka.
Więc jak jest z tym rdzewieniem faktycznie? Czy nosimy w sercu całe życie te wspomnienia, czy raczej staramy się je czymś innym przesłonić? Może zastanówmy się na przykładach z własnego życia, jak to było z Wami ? czy nadal wspominacie tego jedynego/jedyną?
Agatamos©2007
Czułość może mieć rację bytu tylko w miłości.Kontrowersyjna opinia, bo przecież ludzie tak bardzo jej potrzebują, zwłaszcza kobiety. Na co dzień tak bardzo jej brakuje. Dlaczego nie mamy prawa do czułości w sytuacji, gdy nie ma miłości? Przeważnie wystarczy tylko, że kogoś lubimy, a już jesteśmy zdolni do tego, by okazać mu czułość lub oczekiwać jej od osób, o których wiemy, że nas lubią. Czy czułość nie jest dobra sama w sobie? Czy nie może funkcjonować samodzielnie, jakby poza miłością? I tu zła wiadomość dla nas, kobiet. Nie może, bo jest cechą miłości, poza miłością traci swój sens, wypacza się. Karol Wojtyła pisze do czego może prowadzić czułość pozbawiona miłości:" (...) Zewnętrzne przejawy czułości mogą stwarzać pozory miłości, takiej miłości jakiej naprawdę nie ma. Mężczyzna uwodziciel posługuje się z reguły różnymi metodami czułości, podobnie, jak kobieta kokietka stara się grać na zmysłach, chociaż w jednym i drugim wypadku brak prawdziwej miłości osoby"
Czułość zakwita dopiero na łodydze miłości. Najpierw powinno się wypilęgnować w sobie tę prawdziwą więź, upewnić się, że łączy nas coś więcej niż pozytywne uczucia, zachwyt, wzajemne pożądanie. To wymaga dużej siły woli, rozumu i rzeczywiście „twardości”. Kiedy rodzi się w Tobie taka siła, która każdym uderzeniem serca, każdą myślą i bez względu na wszystko pcha Cię w ramiona tej drugiej osoby (nie będę się bardziej wysilać, doskonale wiecie, co mam na myśli), pozostać trzeźwym i opanowanym to rzeczywiście nie lada wysiłek. Jest to jednak trud konieczny i opłacalny, choć zyski widać dopiero po pewnym czasie. No właśnie. Czas zawsze weryfikuje miłość, ile jest ona warta. Co dzieje się w sytuacji, kiedy zabraknie „twardości”, kiedy zaczniemy korzystać z czułości i okazywać ją zanim urośnie miłość? Karol Wojtyła daje coś w rodzaju odpowiedzi: "(...) Na pewno istnieje tendencja – zwłaszcza u niektórych ludzi – do rozszerzenia tych praw do przedwczesnego korzystania z nich wówczas, gdy mamy do czynienia u obojga tylko z rozbudzeniem uczuciowości, a wraz z nią zmysłowości, ale gdy brak jeszcze obiektywnego profilu miłości i zjednoczenia osób. Taka przedwczesna czułość w obcowaniu (kobiety i mężczyzny) niejednokrotnie nawet zniszczy miłość, a przynajmniej nie pozwala jej się rozwijać w całej pełni."
Czy miłością jest te parę chwil uniesień i czułych uścisków zakończonych rozczarowaniem i pustką do następnego razu ( i tak można przeżyć całe życie, od rozczarowania do rozczarowania) ? Może jednak warto, uczyć się innej miłości, która umie być czuła i umie być twarda, kiedy trzeba....bo to prawdziwa miłość...
Agatamos©2007
Fantastycznie się rozumiecie, rozmowa po prostu was przenosi z tematu na temat i moglibyście tak rozmawiać bez końca i teraz pojawia się pytanie - co dalej?
Masz tysiąc myśli i nie wiesz, czemu przypisac to nagłą ekscytację. Czy to oznacza, że będziecie dalej razem? Czy może jednak nie czujesz się komfortowo w towarzystwie tego mężczyzny? Czy po prostu będzie, co ma być?
Kobieca intuicja już oceniła sytuację, ale Ty sama jeszcze nie wiesz, co będzie dalej.
Czasami jest po prostu miło i myślisz "chwilo trwaj ".
Za jakiś czas już dociera do Ciebie, co czujesz i czego pragniesz. Chcesz z nim dalej spędzać czas, ale raczej tylko jak z przyjacielem lub znajomym. Mężczyźni są świetnymi przyjacielami. Z wielu powodów: można z nimi pójść tak po prostu do kina, czy na spacer, można poprosić, żeby wkręcili żarówkę, gdy się przepali ,czy pomogli przestawić coś ciężkiego.Wiele kobiet nie potrafi docenić przyjaźni damsko-męskiej. Wielu mężczyzn uważa, że jest to niemożliwe - ale ja wiem, że jak najbardziej tak. Może trudno porozmawiać z nimi o ciuchach, czy uczuciach, to jednak taka przyjaźń jest bardzo cenna - dzieki niej uczysz się mężczyzn, poznajesz ich świat, sposób rozumowania, a także sposób myślenia o kobietach...
Właśnie, możesz z mężczyzną rozmawiać o swoich związkach i uczuciach. Przyjaciółka będzie wszystko interpretować po swojemu, a właśnie przyjaciel czasem w konkretnych słowach wyjaśni ci, dlaczego twój mężczyzna właśnie tak, a nie inaczej postąpił. Z drugiej strony taka przyjaźń niesie w sobie ryzyko innych relacji - bo gdy jesteś z kimś tak naprawdę blisko i czujesz się przy nim wyjątkowa i ważna, to bardzo łatwo przekroczyć granicę i tylko krok do miłości? I co wtedy, gdy poczujesz, że to jest jednak coś więcej niż przyjaźń?
Agatamos©2015
"Ciekawe, gdzie mieszkają Anioły?"...Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie...
Niebiańskie istoty, które - zgodnie z nauką religii świata - towarzyszą nam w codziennym życiu, udzielając pomocy i wsparcia, gdy tylko o to poprosimy. Anioły... Obcując z tymi istotami, sami nabieramy anielskich cech i osiągamy szczęście jeszcze tu na ziemi.
Wokół nas i u naszego boku przebywają dobre anioły, które tylko czekają, aż zwrócimy się do nich o pomoc w trudnych życiowych sytuacjach. Tworzą one pewną hierarchię, a niektóre nawet znamy z imienia. Mają nam służyć wsparciem i wskazywać drogę do szczęścia. Jest to wspólne przekonanie ludzi, umacniane przez religie świata.
Doświadczenie wielu osób potwierdza, że jeśli regularnie kontaktujemy się z aniołami, nigdy nie odczuwamy samotności i nasza życiowa droga staje się łatwiejsza. Mało tego, świadomie przebywając w ich towarzystwie, wiele się od nich uczymy i sami nabieramy anielskich cech. Dzięki temu poprawia się nasz stosunek do świata, do innych ludzi i do siebie.
Anioły mieszkają wszędzie, w internecie, w supermarkecie, w samochodzie, w biurze, pod łóżkiem, w szafie... są obok nas... są w nas samych...
Modlimy się do nich o pomoc, opiekę, będąc dziećmi. Zapominamy o nich w starszym wieku, a przecież Bóg jest miłością, a anioły symbolami tej miłości. Są silne, potrafią pokonać zło...
Tradycja katolicka uczy, że Bóg w momencie naszych narodzin dał każdemu z nas Anioła Stróża, więc anioły mieszkają tuż koło nas, wystarczy na moment przystanąć i wsłuchać się w ciszę, by usłyszeć ich szept...
Agatamos©2007
Rodzina,małżenstwo, dla wielu to synonim szczęścia, bycia razem, dwóch połówek złączonych w jedno, ale nie dla wszystkich te słowa łączą się z poczuciem radości i spełnienia. Coraz częściej małżenstwo to powód rozkładu miłości...
Coraz mniej jest szczęśliwych małżenstw, coraz więcej rozwodów. Ludzie kierując się tylko fascynacją seksualną, zawierając związek małżeński, pozostają z niczym po wypaleniu się pożądania. Gdy bycie razem zaczyna być rutyną, pierwsi uciekają mężczyźni. Przyśpiesza to często fakt pojawienia się na świecie dziecka, które burzy dotychczasowy raj bycia tylko we dwoje.
Małżeństwo to zawsze nieznany ląd. Choćbyśmy byli w stanie narzeczeńskim bardzo długo, to jednak ludzie mają swoistą tendencję do całkowitego zmieniania się po ślubie. Na początku małżeństwa może być sielsko i anielsko, ale każdy związek czekają trudne próby i problemy. I wtedy właśnie następuje chwila prawdy, poznajemy prawdziwe oblicze naszego partnera. Każda relacja - podobnie, jak roślina - wymaga ciągłej pielęgnacji. Z obu stron. Ludzie się zmieniają, ale często o tym zapominają nowożeńcy. Tragiczne jest to, że ludzie nie rozumieją, co jest najważniejsze w związku, że nie brak miłości go niszczy, a po prostu brak przyjaźni.
Nie łatwo się od razu rozstać, gdy wiąże nas już węzeł małżenski i może dziecko również. Wtedy pojawia się samotność we dwoje, która może nawet jest gorsza od samotności w pojedynkę. Tkwimy w związku, który już nie ewoluuje ku czemuś lepszemu. Jesteśmy w niewoli własnej bezsilności.
Żyjemy razem, ale osobno.W imię pewnych wspólnot materialnych,bądź dzieci, które świetnie wiedzą i widzą, że się nie kochamy (choćbysmy sobie nie wiem, jak wmawiali, że jest inaczej).Wtedy przychodzą myśli, że chyba lepiej było być samotnym, ale wolnym, niż samotnym w niewoli.
Nie warto kierować się impulsem w zawieraniu związków, bo, jak widać iskry, chemia i inne zjawiska nie gwarantują ich trwałości...
Najważniejsza jest przyjaźń, ale trzeba dorosnąć emocjonalnie do tego, by to zrozumieć...
Agatamos©2015
John Gray w swojej książce "Mężczyzni są z Marsa, a kobiety z Wenus" zamieszcza stwierdzenie, że jeśli chodzi o emocje, mężczyźni i kobiety mówią dwoma różnymi językami. Według niego kobiety używają słów do wyrażania uczuć, natomiast mężczyźni - do przekazywania informacji.
Wygląda to faktycznie tak, że jesteśmy ulepieni z różnej gliny. Mężczyzna ma diametralnie inną psychikę niż kobieta, inaczej pojmuje świat, ma inne priorytety i inną wrażliwość. Mężczyzni nawet nie są tacy, jak to wygląda na pozór. Całą prawdę o sobie skrywają w środku.
Ich konkretność to forma zapory przed emocjami, które wiążą się z ryzykiem poranienia, jednak pozbawiają się w ten sposób małych i dużych radości.
Ich dystans przysparza im kłopotów, ponieważ ich obojętność frustruje osoby z ich otoczenia, ale też dlatego, że jeśli ktoś nie wyraża swoich emocji, to sugeruje tym, że jest również niezdolny do empatii.
Właśnie brak empatii i brak wrażliwości uniemożliwia im również obiektywną ocenę własnych zachowań i siebie samego. Wielu romansujących na boku mężczyzn łatwiej usprawiedliwia swoje nie moralne i nie etyczne zachowanie, bo nie umiejąc zdobyć się na obiektywizm, nie widzi w ogóle problemu w swoim zachowaniu.
Mężczyźni często poznając nową kobietę a priori deklarują, że szukają luźnego związku, bez zobowiązań. Ma to usprawiedliwiać ich lekceważący stosunek do ogólnie przyjętych norm moralnych, jak również pozbawiać poczucia winy z powodu przedmiotowego traktowania kobiety i seksualnego jej wykorzystywania.
Mężczyzna unika jednoznacznych odpowiedzi na pytania, które dotyczą uczuć. Racjonalizuje uczucia, co skutkuje tym, że w jego rozumieniu miłość to po prostu...bycie z kimś.
Tak naprawdę to my kobiety jesteśmy winne temu, że mężczyzni teraz są tacy, jacy są. Chciałyśmy mieć silnych macho, to mamy... z tym, że w środku panowie są bardziej wrażliwi niż my...
Agatamos©2015
Pewnego dnia na Twoją komorkę przychodzi czuły sms od ukochanego, pięknie, tylko czemu tam widnieje nie Twoje imię? Życzliwa znajoma informuje Cię, że widziala wczoraj Twojego męża, chyba z Twoją siostrą, tylko Ty nie masz siostry.Wspaniałe chwile uniesienia i nagle Twój ukochany szepcze Ci do ucha..."Kocham Cię Kasiu...", a Ty przecież masz Ania na imię....!!
Krew uderza Ci do głowy. Wszystko wokół wiruje. Brak powietrza, a w myślach milion pytań: kim jest ta kobieta? co on zrobił? co ich łączy? Od kiedy kłamie? Strach paraliżuje Cię, to nie do opisania rozpacz. Nagle czujesz, że wszystko się rozpada. Wasz związek? już go nie ma? Jak teraz żyć? jak wierzyć? ON KŁAMIE!
W takim momencie powinnyśmy opanować emocje i myśleć racjonalnie. To seksundy przecież decydują o losie waszej relacji, miłości. Sekundy wypełnione ekstremalnymi emocjami, nad którymi trudno zapanować. Można coś cennego przekreślić raz na zawsze. Nie stać nas na tyle spokoju i opanowania w takich nieprzewidzianych sytuacjach. Nie mamy antidotum gotowego do zażycia na takie kłamstwa kochanej osoby. Jesteśmy rozdarte. Chcemy mimo wszystko usprawiedliwiać ukochanego, by móc dalej być z nim razem w związku, z drugiej strony wściekłość pcha nas do najgorszych zachowań.
Nie umiemy podjąć decyzji. Podczas, gdy mężczyzna może już postawił na nas krzyżyk, my jeszcze miotamy się wybaczając i nienawidząc jednocześnie. Nie słuchamy żadnych rad, jesteśmy głuche, bo w głowie toczy się walka. Co zrobić, by cofnąć czas, by wszystko było, jak dawniej?
Potoki łez, przepłakane noce, rozpacz i beznadziejność...
Jeszcze przed chwilą było tak cudownie, budowałaś w marzeniach wasz współny świat. Świat z Twoim ukochanym, człowiekiem, któremu ufasz, bo mówił, że nigdy Cię nie skrzywdzi... Dzisiaj myślisz o nim "kłamca".
Nie kłamie się ot tak. Kłamstwo to działanie z premedytacją, które ma na celu zatajenie czegoś, przemilczenie, ukrywanie prawdy, której ktoś nie powinien poznać, bo będzie źle rzutowała na jego obraz. Takie działanie zmienia całkowicie nasz stosunek do osoby, która jest nam bliska. Nasz relacja już nigdy nie będzie taka sama.
Możemy wybaczyć i dalej utrzymywać związek. Ale powstała na nim rysa, która z każdym dniem powiększa się. Trudno zaufać, zaczynamy być czujne i mamy wątpliwości przy byle okazji. Taki związek może zniszczyć całkowicie ludzi w niego zaangażowanych. Pozbawia szacunku do siebie i wzajemnie. Człowiek traci możliwość rozsądnego oceniania, popada w swoistą paranoję. Ludzie zachowują dystans, stają się zamknięci w sobie i zgorzkniali.
Kłamstwa kochanka/i, męża, żony, przyjaciela są jedną z najbardziej destrukcyjnych sił w życiu ludzi. Ale nie musi tak być. ...wszystko zależy od naszego stosunku do prawdy...
Agatamos©2015
Czy mężczyźni boją się kobiet, które zagrażają ich poczuciu bycia twardzielem? Niepokorna, mająca swoje wymagania i bynajmniej nie zapatrzona bezkrytycznie w siebie kobieta, zniechęca ich. Większość mężczyzn nie potrafi się znaleźć w sytuacji pasywnej, biernej. Mężczyzna przyzywczajony do tradycyjnego układu ról, do kórego nie chce się zaś dopasować kobieta, może albo szukać kobiety a) głupszej b) biernej c) preferującej tradycyjny model związku albo, według mnie, uciekać w metroseksualność. Skoro nie może zdobyć władzy i funkcjonować w patriarchalnym układzie, bo nie znajduje partnerki gotowej na to, może uciekać w niszę...Oddaje władzę i zrzeka się dominacji w stylu macho na rzecz pełnej równorzędności. Tylko chyba źle pojmowanej. Czy partnerski związek polega na wzajemnym robieniu sobie manicure i grzebaniu w ciuchach w sklepie?
Myślę, że posługiwanie się męskim stereotypem nie prowadzi do żadnych nowych i odkrywczych wniosków. Z drugiej strony, opierając się na tym stereotypie , może mężczyzna jest nie tylko przyzwyczajony do tradycyjnego układu ról, ale także układ ten jest na nim wymuszany przez społeczeństwo, obawiające się zmian. Co do szukania głupszej kobiety, to często te mądre, wyzwolone szukają mężczyzn mądrzejszych od siebie. I co w takiej sytuacji ma zrobić mężczyzna? Może metroseksualność to sposób na omamienie kobiet przy braku zalet takich, jak mądrość, siła, spryt? Poza tym może łatwiej i przyjemniej wyrusza się na zakupy z kobietą, gdy razem z nią przebiera się w szmatkach, niż z zaciśniętymi zębami siedzi na ławeczce przed sklepikiem, nerwowo zerkając na zegarek.Tylko nielicznych mężczyzn stać by było na takie poświęcenie...
Myślę, że po prostu więcej jest fajnych kobiet, niż fajnych mężczyzn, w związku z czym dla jakiejś części kobiet tych fajnych facetów po prostu brakuje. Z drugiej strony to my kobiety wychowałyśmy sobie metroseksualną hybrydę. Pragniemy ideału, zaradnego myśliwego za dnia, dającego sobie świetnie radę w dżungli życia, lecz wieczorem szepczącego nam słodkie słowa do ucha...
Jesteśmy więc same sobie winne...może powinnyśmy mężczyznom po prostu pozwolić być sobą ?
Metroseksualizm, Styl Metro - zjawisko społeczne, styl życia upowszechniany wśród młodych mężczyzn przez współczesną kulturę masową, w którym szczególną rolę odgrywa skupienie na własnej cielesności, podążanie za modą, korzystanie ze zdobyczy kosmetyki przywiązywanie wagi do własnej atrakcyjności - cechy dotychczas kojarzone z kobiecością. Z metroseksualizmem kojarzone są również takie cechy osobowości, jak wrażliwość i delikatność, ciepło i zdolność do empatii. Zainteresowania mężczyzny metroseksualnego skupiają się w dużym stopniu wokół sztuki i nauk humanistycznych, a aktywność sportowa ma na celu w większym stopniu zachowanie kondycji aniżeli przyrost masy mięśniowej.
Agatamos©2007
Do momentu zawarcia związku małżeńskiego mężczyzna i kobieta to osoby wolne. Będąc w innym związku niż małżeństwo mogą obiecywać sobie miłość, wierność, ale to nie są zobowiązania wiążące i wieczyste. Zawzwyczaj jednak ludzie w takiej sytaucji myślą, że ich relacja będzie już trwać wiecznie i zakończy się małżeństwem. Po jakimś czasie jednak coś w relacji się psuje lub wypala i związek się kończy. Często powodem jest spadnięcie zasłony z oczu i zobaczenie u kochanej osoby cech, które dla nas są nieakceptowalne.
W takiej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak rozstać się...
Czy jest recepta na bezbolesne rozstanie?
Zawsze myślę, że czas leczy rany, ale te rany trzeba zdezynfekować. Nieodkażona rana boli i jątrzy się przez długie lata, a nawet, gdy już niby się zagoiła, potrafi nagle odezwać się pod wpływem jakiś wspomnień, spotkania, czy wiadomości...
Można sprawę zakończyć krótko i zdecydowanie, trzaskając drzwiami w nerwach, wyzywając, obwiniając się nawzajem, rzucając na odchodne słowem: "żegnaj" lub "no to cześć"...
Można też po prostu zamilknąć i nie kontaktować się już więcej. Żadnych telefonów, żadnych spotkań, cisza. A potem wykręcanie się od rozmowy, od spotkania, uniki...
Zdezynfekować ranę, to rozstać się tak, by to odbyło się z pełnym szacunkiem dla uczuć drugiej osoby, z uczciwym i szczerym wyjaśnieniem przyczyny decyzji, z troską o spokój drugiej osoby, z zapewnieniem, że dobro tej osoby jest ważne.
Niekiedy jednak nie da się uniknąć tragedii. Gdy zaangażowanie w związku jest zbyt duże, w emocje, relacje bliskie. Wtedy nie da się nie naruszyć korzeni, trzeba wyrwać je razem z sercem. Po takiej tragedii pozostają poranione osoby w nią zaangażowane. Zawsze cierpi bardziej osoba porzucana, to oczywiste. Nie potrafi podnieść się z kolan, porzucenie ma ogromną siłę destrukcyjną. Może pojawić się chęć zemsty, życzenie nieszczęścia, złość, żal, zazdrość, zawiść o wybraną osobę, dla której została porzucona. Powstaje wiele negatywnych uczuć i myśli w umyśle i sercu porzuconego człowieka...
Czym większe zaangażowanie tym większy ból...
Może więc warto się lepiej poznać nawzajem, zanim wypowie się słowo "kocham"...
Agatamos©2015
Ostatnio ogarnęła mnie niemoc i zwątpienie we własne siły, własną wartość. Sprawiła to refleksja nad moim dotychczasowym życiem, bezsilność wobec samotności i oczywiście działalność ludzi "życzliwych inaczej"...
Zdając sobie sprawę, że w takiej sytuacji tylko sama mogę sobie pomóc, zaczęłam zastanawiać się nad tym, jak nasze własne przekonanie o nas samych, wpływa na nasze życie i czym to przekonanie jest uwarunkowane. Gdzie leży podłoże zwątpienia ? trzeba przecież poznać przyczynę choroby, by ją wyleczyć, a ja chcę powrotu do zdrowia :)
Niestety nie żyjemy w pełni świadomie i niekiedy nie mamy pojęcia, co leży u podstaw naszych zachowań, przekonań. Gdzieś głęboko w naszej psychice są ukryte przyczyny naszego niezadowolenia z siebie, naszej niskiej samooceny.
Ta samoocena opiera się na naszym własnym odczuciu na nasz temat, ale również oparta jest na tym, co słyszymy na nasz temat od innych.
Ludzie czują, myślą i to wpływa na to, co i jak robią, to zaś ma znaczenie dla tego kim są. Czyli ludzie sami siebie określają.
Czym jest poczucie własnej wartości? Poczucie własnej wartości to subiektywna ocena swoich możliwości w różnych sferach życia. To również ocena tego, czy zasługujemy na szacunek, czy jesteśmy godni szczęścia. Ocena, która również pozwala nam na samoakceptację, dzięki której możemy czuć się pewnie i poznawać bez obaw ludzi, którzy być może wzmocnią w nas poczucie własnej wartości. Oddani przyjaciele ,którzy wspierają nas i wierzą w nasze możliwości, akceptują nas takimi, jacy jesteśmy, lubią, kochają, również wpływają na naszą samoocenę, na rosnące poczucie własnej wartości. To wszystko ma ogromny wpływ na nasze życie. Niezadowolenie z siebie prowadzi do upośledzenia zdolności kochania i akceptowania innych, doprowadza do agresywności, przemocy, do udowadniania siłą swojej wartości, a wszystko to przecież ma wpływ na nasze życie ...
Jak budować poczucie własnej wartości? Nie należy żyć przeszłością. Trzeba przede wszystkim zaakceptować siebie i zmienić swój sposób myślenia o sobie, nie porównywać siebie do innych, znaleźć w sobie wyjątkowość, wsłuchać się w siebie, w swoje potrzeby i pragnienia, zrozumieć siebie i podążać za tym, co czujemy, że jest dla nas dobre i po prostu uwierzyć, że nie jest się jednym z miliona, a jednym na milion... bo tak naprawdę każdy z nas ludzi jest przecież wyjątkowy i niepowtarzalny...
Agatamos©2015
Manipulacja...internet to idealne miejsce dla tego działania.
Jak to jest z manipulacją i na czym to polega?
Z manipulacją stykamy się na co dzień - w sklepie, restauracji, gdy kupujemy pralkę, samochód, gdy rozmawiamy z szefem lub znajomym w necie. Mało tego - sami też manipulujemy, choć często o tym nie wiemy…
Oto sześć uniwersalnych zasad, tworzących podstawę do manipulowania ludźmi...:
1. W promocji w supermarkecie dostajesz kawałek serka na wykałaczce, prawdopodobnie zrewanżujesz się, kupując całe opakowanie - psychologiczny nawyk, który wymaga od nas, abyśmy rewanżowali się za to, co otrzymujemy. Podobnie bywa z uczuciami, staramy się zawsze zrewanżować w kwestii uczuć, mimo, że często nie są one szczere.
2. To, co wyjątkowe, jest bardziej pożądane. Jeśli nie mogę czegoś mieć, to właśnie tego chcę - najważniejsze więc, jak się komuś "sprzedać", by wzbudzić zainteresowanie, a niektórzy mają naprawdę bardzo bogatą wyobraźnię.
3. Budowanie autorytetu czyli - ”ja najlepiej wiem, co jest dla Ciebie dobre i czego potrzebujesz”…mało tego…”ja wiem, co czujesz”
4. Zaangażowanie lub inaczej konsekwencja - mamy naturalną potrzebę bycia konsekwentnym. Cenimy stałość, wytrwałe dążenie do celu, ludzi o takich cechach uważamy za godnych zaufania. To dla nas wzorce, więc ułatwia to manipulowanie nami. Taka metoda polega na wstępnym zobowiązaniu, wyznaniu, niekoniecznie szczerym, które w efekcie doprowadza do zaangażowania danej osoby w sprawę, a potem będzie dużo łatwiej namówić tę osobę do spełnienia kolejnych żądań. Niestety nie jesteśmy rozsądni - jeśli podejmiemy złą decyzję, to mamy tendencję do brnięcia dalej. Wszystko po to, by pokazać, że jesteśmy konsekwentni. Konsekwencja jest fundamentem wszelkich manipulacji…
5. Lubimy ludzi, którzy są do nas podobni - czy to jeśli chodzi o wygląd, czy poglądy polityczne, społeczne, upodobania, doznania życiowe. Podobieństwo powoduje, że łatwiej wpływać na kogoś takiego, a takie osoby chętniej spełniają prośby. Ludzie częściej przyznają rację tym, których znają i lubią.
Zgodnie z tą zasadą zwykły komplement, ciepłe słowo zwiększa szanse na ustępstwo.
6. Dowód słuszności,czyli przedstawianie się w jak najbardziej pozytywnym świetle- najlepiej z cechami ogólnie akceptowanymi społecznie, bądź budzącymi ogólnie współczucie.
Do tego, co powyżej trzeba jeszcze dodać parę innych metod manipulacji rzadziej stosowanych jak…:
1. Wzbudzanie poczucia winy - do krańcowych przypadków grożenia samobójstwem (jak najbardziej fikcyjnym)
2. Atak personalny - na przykład na Twój sposób zachowywania się,sposób życia,podchodzenia do pewnych kwestii…
3. Przeszkadzanie - absorbowanie swoją osobą przez bardzo długi czas, na początku może się to wydawać przyjemna odmiana, ale z czasem czujemy, że ktoś wchodzi nam na głowę.
4. Wilk w owczej skórze - wszystkie nieszczęścia świata i właśnie ten jeden człowiek ich doświadczył.Doświadczył, a może to tylko sztuka wzbudzenia litości i zaufania?
5. Manifestowana bezinteresowność - zawsze warto przeanalizować na spokojnie, czy działanie jest bezinteresowne, czy tylko pozornie bezinteresowne.
6. Kryzys finansowy lub inaczej pusty portfel - bardzo poważna i niebezpieczna metoda, to nic innego, jak naciąganie na kasę.
7. Magiczne słowo - tu chyba nie trzeba nic wyjaśniać.
Można tu wyliczać całe multum metod pomocnych w manipulowaniu ludźmi i muszę tym razem być sprawiedliwa i przyznać, że osoby wykorzystujące te metody to zarówno mężczyźni jak i kobiety, które do celów manipulacyjnych wykorzystują jeszcze swoje atrybuty kobiece, atrakcyjność (czasami za pomocą cudzych zdjęć, co prawda).
Czy można się obronić przed manipulacją?
Z pewnością jest to możliwe. Wyobraźnia, spora doza zdrowego rozsądku to już połowa sukcesu. Reszta to niestety doświadczenie, bolesne doświadczenie czyli umiejętność uczenia się na błędach…
Agatamos©2015
Dostępność i łatwość świata wirtualnego niesie ze sobą liczne zagrożenia, które mogą prowadzić do znacznego, a nawet trwałego uszczerbku na zdrowiu użytkowników internetu. Jednym z nich jest uzależnienie od internetu.
Problemem nie jest ilość czasu poświęcona na surfowanie w sieci, lecz utrata kontroli nad czasem i sposobem jej użytkowania. U osoby uzależnionej mogą wystąpić zespoły następujących zachowań:
ˇ erotomania internetowa – korzystnie z pornografii, pogawędki o tematyce seksualnej, obnażanie się przed rozmówcami itd.
ˇ uzależnienie od związków wirtualnych, socjomania internetowa - jest to uzależnienie od internetowych kontaktów społecznych, nadmierne zaangażowanie w związki w sieci (wirtualne) poprzez udział w komunikatorach, oraz kontaktach przy pomocy poczty elektronicznej.
ˇ uzależnienie od komputera – nie trzeba "być" w Sieci, wystarczy spędzać czas przy komputerze, najczęściej jest to obsesyjne granie w gry sieciowe
ˇ przeciążenie informacyjne lub przeładowanie informacjami - nałogowe surfowanie w sieci lub przeglądanie baz danych, np. przebywanie w wielu pokojach rozmów jednocześnie, lub udział w wielu komunikatorach
ˇ uzależnienie od sieci - jest bardzo podobne do uzależnienia od komputera, lecz polega na ciągłym pobycie w Internecie (zalogowanie, obserwacja), hazard elektroniczny, udział w aukcjach, kopiowanie filmów i muzyki, przeglądanie i gromadzenie dużych ilości informacji z internetu, uzupełnianie oprogramowania, hakerstwo itp.
Charakterystyczne jest, że osoby uzależnione od internetu spędzają długie godziny, pracując przy komputerze lub telefonie podłączonym do sieci i starają się ukrywać ten fakt przed innymi, zwłaszcza bliskimi.
Skutkami takich zachowań są: osłabienie lub pogorszenie więzi społecznych (rodzina, praca), zaniedbywanie codziennych obowiązków, a nawet higieny osobistej. Pojawiają się problemy emocjonalne, seksualne. Pogarsza się stan zdrowia uzależnionego, u którego mogą wystąpić: zaburzenia koncentracji uwagi i sprawności myślenia, zaburzenia kontroli popędów, pogorszenie wzroku, bóle pleców i kręgosłupa, osłabienie lub zanik mięśni (!), podatność na infekcje, podrażnienia skóry (efekt jonizacji kurzu przez kineskop monitora), bezsenność, czy nadpobudliwość.
Proces uzależnienia od internetu przebiega stopniowo, trwa on od fazy poznawania i racjonalnego wykorzystywania Sieci (logowanie okazjonalne), przez fazę uzależnienia (potrzeba częstszego korzystania, natręctwa) do fazy destrukcji (ograniczanie lub całkowite zaniedbywanie obowiązków i czynności życiowych). Im wyższy poziom wiedzy informatycznej, tym rzadsze logowanie się ludzi do sieci. Widoczny jest wzrost racjonalności użytkowania wiedzy informatycznej i sprawności praktycznej. Zagrożeni siecioholizmem są szczególnie początkujący młodzi komputerowcy – osoby niepracujące i nieuczące się, czyli ludzie, dla których internet jest jedyną rozrywką. Siecioholizm dotyczy przede wszystkich bardzo młodych ludzi ,w późnym wieku dorastania i młodych dorosłych.
Najbardziej uzależniające są formy korzystania z sieci, będące namiastką kontaktów międzyludzkich: wirtualne kawiarenki, komunikatory, serwisy społecznościowe. Siecioholicy spędzają na takim symulowanym kontakcie z drugim człowiekiem więcej czasu niż ludzie, spotykający się ze sobą w tradycyjny sposób. Osoby uzależnione od korzystania z internetu charakteryzują się wyższym poziomem neurotyczności. Wiele osobistych braków siecioholicy rekompensują sobie, traktując internet jako odpowiednik kontaktów międzyludzkich, kreując siebie na kogoś wyjatkowego w iluzji świata wirtualnego.
Jak zatem radzić sobie i w jaki sposób ochronić siebie przed destrukcyjnym uzależnieniem od Internetu? Badania przeprowadzane w Polsce, USA, czy innych krajach dają tylko szacunkowy obraz zagrożeń. Dzięki nim możliwa staje się diagnostyka i terapia osób uzależnionych od świata wirtualnego. Jest wiele stron polskojęzycznych www, gdzie możemy poddać się prostym testom, sprawdzającym indywidualny stopień uzależnienia.
Ale najlepiej po prostu wyłączyć komputer i iść na spacer :)
Agatamos©2007
Czy jest sposób na to, by bez wzajemnych oskarżeń i walk zakończyć związek? Czy można się rozstać nie raniąc nikogo? A może to po prostu niemożliwe, bo rozstanie z osobą, którą się kiedyś kochało nie może przejść bez emocji, na zimno i z dystansem? Może jest to niemożliwe, gdy cała historia z miłością z jednej ze stron jest mistyfikacją od początku?
Szaleńczo zakochani wierzyliście, że tak już będzie zawsze, że to ten jedyny, ta jedyna. Jednak po jakimś czasie okazało się, że uczucie partnera się wypaliło, że nic już Was nie łączy, że coś jest nie tak. Czy w takiej sytuacji można rozstać się bez nienawiści? Bez oszczerstw i walki?
Można rozstać się kulturalnie, ale to bardzo trudne, bo zawsze, ale to zawsze towarzyszą temu niemałe emocje. Zwłaszcza jeśli ma się świadomość, że ktoś, kto jeszcze niedawno byl bliski teraz sprawia nam ból. Jeśli podjęlo się już decyzję o rozstaniu, warto ją zrealizować jak najszybciej i być konsekwentnym w dzialaniu, bo w przeciwnym razie dajemy komuś złudną i falszywą nadzieję na ciąg dalszy i jeszcze trudniej przychodzi wtedy rozstanie.Ważna jest szczerość, nie można chować głowy w piasek, jeśli stać nas było na powiedzenie komuś tak ważnych słów jak "kocham Cię", powinniśmy mieć również odwagę powiedzieć, że już nie kochamy, że to koniec i zdecydowanie nie powinniśmy się starać obudzić w partnerze poczucia winy z tego powodu, jeśli nasza decyzja wynika po prostu z faktu wypalenia się naszego uczucia, bądź zmiany obiektu zainteresowania.Warto dzialać kulturalnie, przemyślanie, konsekwentnie i stanowczo...
Wiele zależy od sytuacji w jakiej ludzie się rozstają, od powodów podjęcia tej decyzji. Jeśli któraś strona skrzywdzi, to należy jak najszybciej odizolować się, by jakoś zapomnieć i iść do przodu. Różnie się w życiu układa, a to, że nie wyszło, nie znaczy, że nie należy wierzyć i walczyć o to, by kiedyś było dobrze. Żadne rozstanie, nawet kulturalne nie jest prostą sprawą, gdy w grę wchodzą uczucia, emocje. Trudno wszystko kalkulować na zimno, bo to zawsze boli. Sądzę, że powinno się jednak ze sobą rozmawiać o tym, co nieuniknione i kulturalnie się rozstać, przyjaźniąc się... o ile to możliwe...
Może sposobem na uniknięcie takich bolesnych sytuacji jest wyhamowanie w pewnym momencie i nie mówienie słowa "kocham", zanim calym sercem nie poczujecie, że tak właśnie jest ? Jest tak wiele osób, które nie szanują tego słowa, nie wiedzą chyba tak na prawdę, co ono znaczy. Żal mi takich ludzi, bo prawdopodobnie nie zaznają szczęścia w partnerstwie nigdy. Kochać kogoś to znaczy zrobić WSZYSTKO, aby partner czuł się szczęśliwy, wyjątkowy, najważniejszy, bezpieczny, potrzebny, bo go kochamy. Szanować i podziwiać. Kochać całym sercem i duszą, zatracić się w tym uczuciu, zaakceptować wady, podziwiać zalety. Trudne ? chyba nie. Wszystko zależy od nas samych, od tego, czego oczekujemy, jak patrzymy na świat, ile jesteśmy gotowi dać od siebie.Wszystko zależy od zasad, jakie wyznajemy, od wartości, które szanujemy. Miłość to nie tylko branie, ale głównie DAWANIE. Podstawą powinno być zrozumienie, jeżeli oboje partnerów rozumie, czym jest miłość, potrafią o nią dbać, nigdy nie przestaną wzajemnie się szanować i podziwiać.Wtedy taka miłość nie umrze, przerodzi się w najprawdziwsze KOCHANIE. Ludzie mylą pojęcie zauroczenia i miłości. Dlatego potem, gdy znika zauroczenie, odbierane przez drugą stronę, jako miłość, zostaje tylko straszny ból i rozpacz.Trzeba więc zawsze być odpowiedzialnym za własne słowa i szanować uczucia innych, bo właśnie tym wyraża się dojrzałość emocjonala i odpowiedzialność...
Agatamos©2007
Czasy, w jakich przyszło nam żyć są dosyć brutalne. Świat coraz bardziej uodparnia się na wrażliwość. Ludziom wrażliwym żyje się coraz trudniej, tak łatwo ich zranić.Większość społeczeństwa, odporna i przystosowana, pędzi do przodu w "wyścigu szczurów", nie patrząc na boki, ani pod nogi. Dla nich liczy się osiągnięcie celu i dobra zabawa. Carpe diem to ich credo życiowe.
Wrażliwość jest wspaniałym darem. Dzięki niej można ujrzeć piękno w każdej postaci, można w pełni wykorzystywać calą gamę uczuć, mieć zdolność widzenia wartości ludzkich, świadczących o człowieczeństwie. Wrażliwość to silniejsze emocje, silniej się kocha, ale też dotkliwiej odczuwa ból. Wrażliwość to współczucie,utożsamianie się z cierpieniem drugiego człowieka. Wrażliwość to specyficzne odczuwanie prawdy i kłamstwa, umiejetność ich odróżniania. To głębokie przeżywanie doznań estetycznych, artystycznych, to zdolność wzruszania się, nawet do łez. Nie wszyscy to rozumieją, dla wielu to oznaka słabości charakteru, swoistej ulomności, nieprzystosowania.Tylko, czy takie osądy nie wynikają z zagubienia gdzieś własnej wrażliwości?
Ludzie wrażliwi, uczuciowi, romantyczni, pozbawieni agresji, mają swoje miejsce na tym świecie i nie powinno się tego kwestionować.
Wrażliwość to niesienie pomocy biednym, pokrzywdzonym, cierpiącym, to działalność charytatywna, ale też wyciągnięcie ręki do bliźniego, który ma problemy, to umiejetność słuchania i udzielenia wsparcia.
Ale ludzie wrażliwi niestety ciężej przeżywają swoje własne i cudze problemy, często przerasta ich rzeczywistość, ogrom nieszczęść. Ich łagodna natura nie potrafi się zmierzyć z brutalnością życia codziennego, zapadają wtedy łatwo w depresje, zamykając się w sobie i cierpiąc w samotności.
Ludzie wrażliwi, to fundament świata. To dzięki nim czasem gdzieś ktoś zaczyna czuć, ale wrażliwość bywa też uciążliwa. Ile razy ktoś rani wcale nie mając takiego zamiaru, nieświadomie, przez co ogranicza zaufanie do ludzi? Trudno przestać być wrażliwym, czy to ukryć. Wrażliwość to fundamentalna cecha człowieka, podstawa jego osobowości, ale często jednak narażająca na ból. Świat człowieka nadwrażliwego jest pełniejszy, ale tak ciężko żyć w skrajności.
Agatamos©2007
Lata temu, gdy porzuciłam pełnoetatową, świetną pracę w TVP, aby móc w pełni poświęcić się macierzyństwu, czułam się, jak wyrzutek spoleczny. W naszym stuleciu kobiety pracujące zawodowo na ogół tego nie robią. Kiedy spotykałam się z komentarzem: "Czy to znaczy, że już nigdy więcej nie będziesz pracować?", zwiesiwszy głowę, mamrotałam pod nosem: "Niezupełnie". Zamiast postrzegać macierzyństwo, jako nową, ekscytującą pracę, wymagającą zdobycia nowych umiejętności, pomysłowości i sporej dawki oleju w głowie, widziałam tylko to, że porzucam karierę, żeby po prostu "siedzieć w domu". Problem w tym, że zupełnie nie zdawałam sobie sprawy z tego, co ja tak naprawdę robię i dlaczego. I nie ma się co dziwić. Co z tego, że spędziłam sześć tygodni, przygotowując się do porodu - sześć tygodni zajęć przed jednym ciężkim dniem - i 3 godziny poświęcone na to, żeby zostać matką? Wyobrażałam sobie, że to przychodzi samo, w sposób naturalny, niczym oddychanie, a co najwyżej wymaga kilku dni praktyki, jak jazda na rowerze. W krótkim czasie odkryłam (jak zapewne my wszystkie), że wychowywanie dzieci, to najcięższe i najbardziej odpowiedzialne zajęcie na tej planecie. Na nieszczęście, ja byłam kompletnie do tego nieprzygotowana, i w dodatku przestraszona. I jeszcze zbyt zawstydzona, żeby przyznać się do własnej nieporadności i do tego, że potrzebuję pomocy. Musiałam nagle znaleźć w sobie pokłady siły, a w książkach wiedzę, by stawić czoła wyzwaniom codziennym, a ponieważ los lubi mi podwyższać poprzeczkę, doszła do tego jeszcze choroba dziecka. Nie było przy mnie armii babć, cioć, kuzynek, opiekunek, troskliwego męża, ojca. Byłyśmy my dwie MATKA I CÓRKA i razem dałyśmy sobie radę i nadal dajemy, stanowimy wspaniały tandem. Dałam jej wszystko, co mogłam jej dać od siebie i dzisiaj wiem, że warto było, choć życie nie rozpieszcza nas obu i wciąż nam rzuca kłody pod nogi.
Zawód Mama to najtrudniejszy zawód na świecie, ale daje nam najwięcej radości, jeśli umiemy go dobrze wykonywać...
Kocham Cię Dianusiu :* :) Jesteś sensem mojego życia :)
Agatamos©2015
Czy można jakoś zdefiniować miłość?
Wydawać by się mogło, że to uczucie istnieje tak długo, jak długo na ziemi istnieje człowiek. Czy na pewno? Kiedy człowiek zrozumiał, co czuje i nazwał to?
Dzisiaj wiemy, że miłość jest czymś wyjątkowo ważnym w życiu człowieka, wręcz fundamentalnym.
Jest teraz częścią życia człowieka jak pożywienie, sen ... Człowiek jest twórcą miłości i dzięki niej żyje. Miłość to sens naszego życia.
Miłość nas zmienia i zmienia nasze życie. Jest tak wiele rodzajów miłości, a każda inna. Miłość matczyna, braterska, ślepa, małżeńska, naiwna...
Czy istnieje miłośc idealna, a jeśli tak, to jaka powinna być?
Powinna być wierna, bezinteresowana, szczodra, troskliwa, lojalna i uczciwa. bezwarunkowa.W takiej miłości nie powinno być zazdrości, zawiści, wykorzystywania, czy egoizmu. Taka miłość jest na dobre i na złe.W dzisiejszych czasach to rzadkość.
Każdy człowiek pragnie miłości. Chyba nie ma takiego człowieka, który nie chciałby być kochanym. Bywają rozczarownia, miłość nieodwzajemniona, miłość krótkotrwała oparta o fascynację, miłość niespełniona. Każdy z nas pewnie przeżył coś takiego w swoim życiu. Bez wahania mogę powiedzieć, że nie jest to nic przyjemnego, to ,jak niezalana wrzątkiem herbata. Myślę jednak, że trzeba w życiu doznać zawodu miłosnego, aby prawdziwie nauczyć się kochać.
Miłość jest głęboką i ważną potrzebą człowieka, tęsknotą za spełnieniem, za nadaniem sensu życiu .
Miłość to również ciężka praca. Sztuka wyżeczeń, poświęceń, kompromisów. O miłość trzeba dbać, jak o roślinę: bez pielęgnacji uschnie lub zginie. Trzeba umieć ustąpić, kiedy to konieczne, ale i trzeba też umieć walczyć o miłość. Trzeba o siebie zabiegać nawzajem, uszczęśliwiać siebie wzajemnie, ale przede wszystkim wspierać się i pomagać, być blisko, zawsze być, bez względu na odleglość. I wtedy jest szansa na miłość prawdziwą...
Agatamos©2015
Mam niską samoocenę, nie uważam siebie za żadną nadzwyczajną osobę. Jestem, tak jak większość ludzi, po prostu normalnym czowiekiem. Próbuję tylko być Prawdziwym Człowiekiem. A kim jest Prawdziwy Człowiek?
Być prawdziwym człowiekiem znaczy bardzo wiele. Zależy to od nas samych, jak będziemy postępować, w co będziemy wierzyć, czy będziemy dobrzy czy źli, czy potrafimy odróżnić dobro od zła, jacy będziemy wobec bliźnich, czy potrafimy przebaczać, być sprawiedliwymi. Każdy człowiek powinien mieć poczucie własnej wartości. Jeśli będziemy umieli ocenić samych siebie, dostrzec mocne strony, zalety, umiejętności, a jednocześnie zauważyć w sobie braki i niedociągnięcia, staniemy się mocniejsi w ich pokonywaniu. Nikt z nas nie jest doskonały i każdy ma swoje wady. Życie wśród ludzi nie jest łatwe. Musimy się tego uczyć. Kochać bliźniego, szanować go i pomagać mu, ale też bronić się przed "drapieżnikami". To, co w nas dobre powinniśmy rozwijać, a słabości przezwyciężać, po to, by stawać się prawdziwym człowiekiem, a przynajmniej próbować upodobnić się do niego. Prawdziwy człowiek to taki, który ma rozum , silną wolę i wrażliwość.Wrażliwość na ból drugiego człowieka powinna być istotą naszej egzystencji. Umiejętność przebaczania świadczy o tym, że w naszym świecie miłość jest silniejsza niż wina. Jeżeli my nie przebaczymy, może nam też kiedyś nie będzie przebaczone, a jesteśmy wszyscy przecież omylni. Sprawiedliwość jest też jedną z cech prawdziwego człowieka. Polega ona na dawaniu każdemu tego, co się mu należy i na sprawiedliwym ocenianiu. Każda niesprawiedliwość jest dla nas bolesna. Często niesłusznie się nawzajem oskarżamy i osądzamy i prowadzi to do poważnych rozdźwięków miedzy ludźmi, do bólu. Prawdziwy człowiek żyje w prawdzie. Każdy człowiek powinien mieć swoją godność, szacunek dla siebie. Jeżeli tego nie będzie miał, nie będzie w stanie zrozumieć kim jest, w jaki sposób ma dążyć do pełni człowieczeństwa, nie będzie też umiał szanować innych ludzi. Chęć niesienia pomocy, wspierania, zrozumienia, to powinno właśnie cechować Prawdziwego człowieka. Umiejętność współżycia z ludźmi, inteligencja społeczna, troska o wspólne dobro, jakim jest świat, w którym żyjemy.
Jak wynika z powyższego bardzo trudno niestety jest być Prawdziwym człowiekiem. Może niedługo będą powstawały rezerwaty prawdziwych ludzi...
Agatamos©2007
Coraz więcej rozwodów, coraz więcej samotnych matek...
Czy mimo posiadania męża, dziecka, można czuć się samotną?
Nie wspomina się o tym za jaką cenę kobiety zostają matkami. Macierzyństwo traktuje się, jak przywilej, za który trzeba dziękować Stwórcy. Nikt nie mówi o tym, jakie zmiany dokonują się w życiu młodej mamy, jaką cenę płacą za bycie mamą. Wychowanie dziecka nie jest łatwą sprawą i nie jedna mama, która wie o tym, chętnie nie raz zamieniłaby swój dzień pracy z dniem pani z biura. Mężczyzna z powodu ojcostwa nie rezygnuje z pracy, rzadko traci znajomych, nie odczuwa presji bycia wzorowym rodzicem, który nigdy się nie złości, nie zasypia ze świadomością, że właśnie minął kolejny dzień w roli gosposi i opiekunki. Nadal realizuje swoje dotychczasowe pasje i zainteresowania, spotyka znajomych. Żyje jak dawniej. Kobieta w momencie urodzenia dziecka niejednokrotnie traci coś, co dawało jej siłę i pewność siebie pracę zawodową. Ma poczucie bycia nieużyteczną, wrażenie, że niczego nie dokonuję, że życie przelatuje jej przez palce. Chce jakoś usprawiedliwić swoją bezużyteczność, wykonując dobrze role matki i gospodyni. Staje się niezastąpiona, niezawodna, ale jednocześnie nieszczęśliwa, bo nikt nie czuje potrzeby, by ją w czymś wyręczyć, czy jej pomóc.
W takiej sytuacji meżczyzna czuje się zbędny, przyjmuje rolę ozdobnej poduszki na kanapie i z wielką przyjemnością hołduje obowiązującemu stereotypowemu podziałowi ról w rodzinie. Przecież skoro żona tylko siedzi z dzieckiem w domu i nic nie robi, to powinna obsłużyć ciężko pracującego męża i dać mu święty spokój. Coś takiego, jak rozmowa też zanika, bo przecież o czym rozmawiać z kimś, kto nie opuszcza prawie czterech ścian domu?
A rozmowa właśnie jest niezbędna, o oddaleniu, o nie dzieleniu się obowiązkami i odpowiedzialnością za dom i dziecko, o złudnych oczekiwaniach, że druga strona wszystkiego się domyśli, o zaniku wzajemnej atrakcyjności seksualnej. Często zastanawiam się czemu młodzi ojcowie miast adorować swoje wspaniałe młode żony, szukają przygód w necie? Trzeba mówić o swoich potrzebach i o swoim nowym wizerunku, relacjach w związku. Rozmowa między malżonkami, to często pierwszy, najlepszy krok, by wyjść z błędnego koła.Tak powinno być, ale jak jest...wiadomo...
Agatamos©2015
Zastanawialiście się może kiedykolwiek, jak wielką moc ma słowo pisane? Większość ludzi klepie frazes "słowem można bardziej skrzywdzić niż mieczem", ale czy myśleliście o tym tak NAPRAWDĘ?
Rzecz nabiera szczególnego znaczenia w grach typu kalambury. Kiedy to absolutnie wszystko, począwszy od opisu otoczenia, w którym się znajdujecie, przez mimikę twarzy, gesty i artykulację, do wypowiadanych słów należy odmalować słowami. A jeśli mamy do dyspozycji tylko słowo pisane? Zawsze powstaje problem, jak zrobić to, by adresat słów właściwie odczytał emocje, kryjące się za sformułowaniami. Jak przekazać empatię? Skoro czytając puste słowa nie widzimy tego co ważne - mowy ciała. Skoro te same słowa można wypowiedzieć na 1000 różnych sposobów, ironicznie, przyjaźnie, gniewnie? A jeśli jeszcze nie pozwolimy sobie na używanie emotek?
Tak, jak wszędzie i tutaj spotykamy profanów, rzemieślników i prawdziwych artystów. Pierwsi mają wszystko gdzieś, drudzy piszą poprawnie, ale brakuje im tego czegoś. Ostatni zaś malują słowami obrazy. Układają cudowne zdania, których rytm i melodyjność przekazują znacznie więcej, niż tylko ich znaczenie, wynikające ze znaczenia wyrazów, wchodzących w ich skład. Potrafią nimi pieścić, śmiać się, ranić i zabijać. Zdobędą przyjaciela, zniszczą wroga, uwiodą kobietę. Spowodują, że wciągając powietrze poczujesz zapach przygody, przejdzie Ciebie dreszcz zwycięstwa, czy poczujesz na skórze czyjeś gorące usta.
Słowa mają wielką siłę, podobnie jak uczucia. Słowa są puste bez włożonych w nie uczuć, nijakie. Wyobraźnia jest na nie obojętna. Słyszymy je, widzimy, ale one znikają w werbalnym chaosie, wypadają drugim uchem. I nie żałujemy ich. Chronimy wytrwale tylko te słowa, które są nośnikami uczuć. Tak właśnie działa poezja.
Moc słów tkwi w uczuciach w nich zawartych. Dzięki temu docierają do sfery umysłowej i emocjonalnej. Im więcej emocji wiąże się z nimi, tym zostają głębiej w duszy. Słowa i uczucia to piękny tandem, korzystny dla myślenia. Wszystkie procesy myślowe potrzebują wsparcia psychicznego, gdy przeżywamy bez ograniczeń, mówi się potem - "stracił głowę...". Niebezpieczne jest to, że niektóre jednostki uczyniły właśnie ze słów, niosących silne emocje, swoistą grę, zabawę służącą chyba li tylko choremu dowartościowywaniu się w wirtualnym świecie, gdzie nie widać ich niedoskonalości i wad, kompleksów i kłamstw. Przynajmniej tak im się wydaje. Papier wszystko wytrzyma, mawiało się kiedyś, teraz komputer wszystko łyknie, interlokutor czasami też i o to właśnie chodzi w tej chorej zabawie.
Słowa są zbyt cenne, by były zdawkowe, banalne lub ordynarne, złośliwe, służące manipulacjom, choć i takie muszą istnieć. Słowa decydują o naszym życiu. Używajmy zatem dobrych, szczerych słów, unikajmy słów, za którymi czai się kłamstwo...zło.
Agatamos©2015
Żyję już trochę na tym świecie i wiele już doświadczyłam, głównie złego. Zaglądam na blogi, rozmawiam z ludźmi i mam takie spostrzeżenie, dzieje się coś dziwnego, ludzie znaleźli nową rozrywkę, chorą. Codzienność to gonitwa za pieniędzmi, praca, praca. Czujemy się silni, gdy jesteśmy doceniani w pracy, osiągamy wszystko, czego zapragniemy, mamy dobrą kasę, zdrowie, kondycję fizyczną i jesteśmy silni wewnętrznie, to daje nam uczucie pewności siebie, mamy powodzenie, życie nam się układa, rodzina, przyjaciele, rozrywki, przyjemności. A co jeśli nie ? Co jeśli chcielibyśmy, a nie wychodzi ? Lub odwrotnie, mamy wszystko i uważamy, że nam się wszystko należy. Co dać nam może poczucie, że coś znaczymy ? Że mamy władzę, że jest miejsce, gdzie jesteśmy kimś? Może nadaje się do tego nowa rozrywka, zabawa ludzkimi uczuciami.Wpiszcie w Google te słowa "Zabawa ludzkimi uczuciami" i zobaczycie ile ludzi pisze o tym, ile osób doświadczyło tych chorych praktyk na sobie tu w necie. Dlaczego ? Bo tak, jak jest myśliwy, tak jest też zawsze zwierzyna, na którą poluje. Są wrażliwi i nieszczęśliwi ludzie, którzy w necie szukają po prostu przyjaźni, rozmowy, pocieszenia. Są łatwymi ofiarami w swej łatwowiernosci, ufności, uczuciowości, otwartości...
To takie proste manipulować uczuciami takich osób, szczególnie kobiet, które najdotkliwiej przeżywają przeciwności losu. Są tak spragnione ciepła i uczuć, jak pustynia wody. Łowione na haczyk słodkich słów i obietnic, lecą, jak ćmy do ognia, po to, by po jakimś czasie cierpieć, bo były tylko kolejną zabawką w kolekcji. Ale, czy tylko kobiety cierpią? Nie, mamy też wspaniale reprezentantki naszej płci, które w wyrachowany sposób korzystają z okazji i życia. Żyją chwilą, biorą, uczą mężczyzn, jak traktować inne kobiety, jak ich nie szanować, bo same siebie nie szanują, narzucając się męzczyznom z propozycjami seksu za pieniądze. Niech nas nie dziwi zatem, że net stał się jakąś swoistą agencją towarzyską. Gdziekolwiek masz konto możesz z pewnością liczyć na bardzo konkretne erotyczne propozycje, upiększone odpowiednimi słowami. Czuje się, jak jakaś staroświecka babcia, która hołduje niemodnym wartościom i dają mi to odczuć ludzie, którym okazuję swoje zdumienie, że tak świat zdziwaczał. Gdzie się podział szacunek dla człowieka, dla jego uczuć ? Gdzie poszanowanie siebie samego ? Uczciwość, lojalność, empatia, przyjaźń, odpowiedzialność i prawda, to jakieś pojęcia nie z tego świata. Tu się przychodzi i się bierze, co się chce, jak do supermarketu, wkręca się ludzi w jakieś chore gry, a potem rzuca w kąt, jak zepsutą zabawkę, nie zwracając uwagi na to, że za słowami, które się pojawiają na ekranie są prawdziwi ludzie, uczucia. Ta zabawa stała się już międzynarodową rozrywką internautów. Amerykanie zrobili nawet o tym serial. Niektórzy piszą o tym, co robią wprost na swoich blogach, o tym, jak manipulują ludźmi, ich uczuciami, chwalą się sukcesami w deptaniu po ludzkich duszach. Ludzie zgłaszają propozycje, by zrobić czarną listę takich osób, które niszczą ludzi w necie, ale czy to możliwe ? Oni to robią od lat i wiedzą, jak się kamuflować. Co pozostaje? Zawsze człowiek będzie się garnął do człowieka, by porozmawiać, by czuć, że nie jest sam, zawsze będą ludzie, którzy kradną dusze i wrażliwcy, noszący serce na dłoni. Jedyne, co można zrobić, to być rozsądnym, myśleć i pamiętać, że nie wszystko złoto,co się świeci, być realistą i uciekać nim będzie za bardzo bolało, gdy ktoś ukradnie nam kawałek duszy...
Agatamos©2007
Miłość na odległość, dzisiaj coraz częstsze zjawisko. Czy jest możliwa? Czy miłość jest w stanie pokonać taką barierę? Sytuacja finansowa, chęć lepszego życia zmusza nas do pozostawiania bliskich i wyjazdów w dalekie kraje. Los rozdziela nas z ukochanymi osobami. Podobno prawdziwa miłość nie zna granic, a czy może pokonać każdą odległość?
Przecież kiedyś nie było telefonów, internetu, a ludzie mimo to pałali do siebie gorącymi uczuciami z krańców świata, jak Odyseusz i Penelopa, Balzac i Walewska. Dzisiaj człowiek pochłonięty pracą nie ma czasu na normalne kontakty, spotkania, wszystko to odbywa się w świecie wirtualnym, gdy zmęczony po pracy zapada się w fotel lub łóżko, odbywa podróż wirtualną do swoich uczuć, ukochanych bliskich.
Internet daje szansę oddalonym od siebie, kochającym się ludziom na kontakt i dzielenie się uczuciami. Czy jednak w takim przypadku są to prawdziwe uczucia, czy tylko ich namiastka?
Miłość nie jest wcale szlachetniejsza, czy silniejsza, bo pokonuje barierę oddalenia. To ludzie tworzą prawdziwe uczucia, bez względu na to, czy są razem, czy w oddaleniu. Jeśli nie ma w nich zaangażowania i zaufania, szacunku dla drugiej osoby, lojalności, to związek nie przetrwa bez względu na to, czy ich dzielą dwa kroki, czy tysiące kilometrów.
Odległość rodzi w nas tęsknotę, zazdrość, podejrzenia, te trzy hydry wyłażą z głębin samotności i zaczynają nas dotkliwie kąsać każdego dnia rozłąki.
Czy da się zapanować nad rozszalałą wyobraźnią, która podsuwa nam straszne obrazy zdrad ? Nasze myśli biegną w złym kierunku, pojawiają się dręczące pytania : "co robi teraz i z kim?". Trudno jest zapanować nad chaosem w głowie, gdy wokół pustka i jedyne, co mamy to czekanie. Umysł jest zdominowany podejrzeniami, domysłami, zatruwa wszystkie inne myśli, wspomnienia i plany. Pomału wszystkie dobre uczucia, które sobie dawaliśmy na odległość, by jakoś przetrwać, zostają podporządkowane pytaniom, pretensjom i wymówkom. Coraz trudniej nam wierzyć i z każdą kolejną chwilą czekania płomień w nas przygasa. Wciąż jesteśmy razem, ale już jakoś coraz bardziej osobno, w końcu zauważamy, że już nie ma jednej drogi, lecz są dwie w różnych kierunkach.
Żeby przetrwać oddalenie trzeba zbudować wcześniej coś bardzo ważnego - zaufanie i dbać o nie każdego dnia. Bez tego nie będzie szczęśliwych powrotów, które umacniają więź i wiarę w miłość ukochanego...
Istnieje świat wirtualny i realny i w obu tych światach istnieją podobne zachowania, bo w obu jednak są ci sami ludzie. Internet jest przesiąknięty emocjami. I tu trzeba też napisać o tych złych emocjach, agresji, manipulacji, ale o „wyżywaniu się na ludziach w Internecie”, bo powstało takie nawet określenie.
W Internecie o wiele częściej spotykamy się z agresją i manipulacją, niż w świecie realnym. Są tu ku temu idealne warunki.
Czy zatem sieć to miejsce dla osób z zaburzeniami osobowości, chorych psychicznie? Czy ta agresja wynika z innych powodów?
Agresja w Internecie
Rozmowy są tu pełne obelg i wyzwisk, wyjątkowo „kwiecistych”. Rozmówcy są pozbawieni hamulców. W życiu realnym nie zdobyliby się na takie propozycje i zachowania. Są aroganccy i bezczelni, atakują i uparcie dążą do postawienia na swoim. Musza mieć ostatnie zdanie. Ma się wrażenie,że czasami "odbijają" na kimś przypadkowym swoje porażki życiowe. Nie zwracają nawet uwagi na sensowność i zasadność zarzutów, tylko walą na oślep. Czuje się, że chodzi im wyłącznie o wyładowanie się na kimś. Są pewni siebie, bo Internet ich kompletnie pozbawia tożsamości.
Tacy rozmówcy wyraźnie prowokują konfliktowe sytuacje w Internecie. Szukają zaczepki. Można więc podejść do czegoś takiego pasywnie, jeśli ma się wystarczająco dosyć cierpliwości i tolerancji w sobie, ale jednak czasami po prostu człowiek nie jest w stanie obojętnie reagować na zwyczajne chamstwo. I o to chodzi takiemu rozmówcy, wtedy osiąga cel, bo wciąga kogoś w konflikt. Wyprowadza z równowagi. Agresja rodzi agresję. To spirala agresji, bardzo szkodliwe zjawisko dla relacji międzyludzkich, uniemożliwiające rozwiązanie konfliktu w pokojowej atmosferze.
W Internecie mamy wyłącznie komunikację pisemną. Tekst można dowolnie interpretować pod względem emocjonalnym. Często tekst bywa odczytany nieprawidłowo. Czasami przecinek w niewłaściwym miejscu zmienia sens zdania i wymowę emocjonalną. Jeśli podatny odbiorca zinterpretuje coś niewłaściwie, nie trudno o wojnę na słowa.
W kontakcie bezpośrednim pomogłaby mimika twarzy, gestykulacja i konflikt byłby szybko zażegnany .W realnym kontakcie również wygląd rozmówcy, uśmiech, spojrzenie oczu mogłyby zapewne zniechęcić rozmówców do jakichkolwiek złych zachowań.
Emotikony
Niewerbalna komunikacja wymagała wspomagania, więc wymyślono emotikony. Wyrażają emocje, pomagają zobaczyć nastrój piszącego. Łagodzą często wymowę napisanych słów. Zastępują mimikę i gestykulację. Jednak zdarza się, że również są błędnie odczytywane, ale i ich zastosowanie bywa niewłaściwe.
Cytaty
Chcesz komuś dopiec? Zacytuj jego własne słowa…”złap go za słowo”. Dodaj złośliwy komentarz i już gwarantowana bitwa na słowa. I to wyjątkowo ostre słowa, bo w Internecie nikt przecież nie może oceniać kogoś, kogo nie widać. Może to na co dzień grzeczny i miły człowiek, ale w Internecie może mieć swoje alter ego, plujące obelgami i niszczące niewinnych niczemu obcych mu ludzi.
W Internecie można się nie hamować
Anonimowość ,bezkarność. Internet pozwala na agresję, manipulacje, przecież nawet jeśli Cię zablokują możesz wrócić pod zmienionym nickiem lub z innej poczty. Trudno jest ubliżać komuś, stojąc twarzą w twarz. Można oberwać.W Sieci nie ma obaw, najgorszy tchórz z realnego świata tutaj może wszystko. Nie wychodzi mu w życiu prywatnym, dołuje go szef, żona, dziewczyna, można złe emocje wylać na kogoś przypadkowego i w dobrym nastroju wrócić do swojego świata.
W sieci znikają normy społeczne. Kobiety proponują seks za pieniądze. Mężczyźni mają wyjątkowo perwersyjne pomysły. Brak jest wzajemnego szacunku. Mężczyźni nie wahają się ubliżać kobietom.
Anonimowość.
Zablokuj użytkownika – opcja, która jest wybawieniem dla ludzi w Internecie. Coraz więcej miejsc w sieci obliguje użytkowników do rejestracji, podając swoje dokładne dane. Ma to odstraszać potencjalnych agresorów i manipulantów. Anonimowość nakręca użytkowników Internetu i sprawia, że tracą zahamowania. Kwestia nie dotyczy wyłącznie agresji, manipulowania, ale również werbalnego molestowania seksualnego.
Warto pamiętać zawsze, że Internet jest środowiskiem sprzyjającym wszelkim negatywnym zachowaniom, że mogą się one tutaj rozwijać w całkiem niekontrolowany sposób, że możemy paść tu ofiarą przypadkowych eskalacji agresywnych zachowań ludzi z zaburzeniami osobowości, bądź zwykłych seksualnych maniaków. Sieć to niebezpieczne narzędzie i trzeba pamiętać o tym, gdy rozpoczyna się każdą tu rozmowę. Jednak Internet w założeniu ma pomagać ludziom w nawiązywaniu kontaktów, więc zawsze powinniśmy rozsądnie podchodzić do dziejących się tutaj sytuacji i nie reagować przesadnie, zachować dystans i nie dawać się sprowokować. Unikajmy ataków, konfrontacji, prowokacji. Nie reagujmy agresją, a raczej ze spokojem i kulturą pokazujmy swoją wyższość nie odpowiadając na zaczepki.
Pamiętajmy, za literami są prawdziwi ludzie, szanujmy się nawzajem, a jeśli ktoś chce nas sprowokować do walki, wyłączmy komputer i idźmy po prostu na spacer…
Agatamos©2015
Vita mancipio nulli datur, omnibus usu - życia nikt nie otrzymuje na własność, lecz wszyscy do użytku. Lukrecjusz.
Minęło już bardzo wiele lat od dnia, kiedy to się wydarzyło. W najśmielszych myślach nie sadziłam, że może mnie spotkać coś podobnego, że poznam to, co być może inni widzą, gdu rozstają się z tym światem na zawsze. To była przecież zwyczajna wizyta u laryngologa i dosyć prozaiczny zabieg, tyle, że nikt nie przewidział tego, że jeden ze skladników wstrzykiwanego medykamentu może wywołac wstrząs anafilaktyczny i w efekcie zapaść, moją zapaść. Dla tych, co wpadli w panikę widząc, jak osuwam się z krzesła i padam na podłogę, trwało to minutę, może dwie, na pewno nie dłużej, bo moj mózg zapewne już nigdy nie pracowałby tak samo. Dla mnie to była otchłań czasowa, podróż w nieznane, ale jakże piękne miejsce. Znalazłam się w cudownym miejscu, barwnym i pełnym ciepłego światła, rosło tam całe morze kwiatów, pięknie kwitnące drzewa i słychać było śpiew, który sączył się prosto do serca, wypełniał je ukojeniem, radością, spełnieniem. Odnosiło się wrażenie, że to właśnie kwiaty są sprawcami tej wspaniałej muzyki. Było tak spokojnie, czułam się bezpieczna i szczęśliwa, tak bardzo szczęśliwa...
I nagle, ból, raz, drugi, trzeci... Czuję, jak jakaś siła wyrywa mnie z tego cudownego miejsca, ale ja tego nie chcę, jest mi tam tak dobrze. Jednak otwieram oczy i leżę na podłodze i ktoś wali mnie po twarzy tak mocno, że aż boli szczęka.Wróciłam... :(
Przez te wszystkie lata od tego wydarzenia, zastanawiam się, gdzie byłam i co widziałam, czemu lub po co wróciłam. Czytałam swego czasu o kobiecie, która przeżyła śmierć kliniczną i wspominała swoje wrażenia z tego doświadczenia. Zaczęła przenosić je na płótna, malowała obrazy. Przeżylam szok, gdy je ujrzałam, to był mój "raj utracony", to samo morze kwiatów, tak obłędnie kolorowych, to samo ciepłe i otulające światło. Czego było dane nam doświadczyć? Czy to tylko projekcje mózgu, ktorego praca została spowolniona? Czy krótka wizyta po tamtej stronie? I to, co najbardziej mnie nurtuje, czemu wróciłam?
Wiele w moim życiu się działo, dałam życie nowemu człowiekowi, los doświadczał mnie boleśnie, a ja starałam się z tego czerpać wiedzę na przyszłość, nauczyłam się wybaczać, stałam się wrażliwa na drugiego człowieka, poznałam też granice bólu fizycznego, musiałam nauczyć się żyć w wolniejszym tempie, o lasce. Podobno żyjemy na tym świecie, by się uczyć, to jest sens naszego życia i po to by dawać miłość...
Jestem mniej więcej na półmetku tej drogi, stąd ta refleksja, czy życie, które mi darowano wykorzystuję prawidłowo. Warto chyba zwolnić czasami i nad tym się zastanowić, by potem nie żałować...
Agatamos©2007
Zły człowiek, dostarcza mu satysfakcji znęcanie się fizyczne i psychiczne nad słabszymi. Dowartościowuje go świadomość, że jego kłamstwa i manipulacje przynoszą efekt w postaci oczekiwanych przez niego zachowań jego ofiar. Zły człowiek, by czuć własną siłę musi mieć widownie. Potrzebuje podziwu, wyraźnej atencji, ciągłego potwierdzenia swej siły, tego, że jest wszechmocny, wspaniały. To jest jak narkotyk. Prawdziwie silny człowiek zna swoją wartość i nie potrzebuje opinii innych, poklasku. Zło złego człowieka to nie jest zło, od którego cierpi tylko jego ofiara, cierpią też inni, dzieci uczą się, obserwując postępowanie złego człowieka, spaczonych zachowań na przyszłość, zwyrodnień w relacjach miedzyludzkich. Bicie, popychanie, krzyk, presja emocjonalna, manipulacja uczuciami, kłamstwo to metody złego człowieka, to przemoc.Wiele osób żyje w takim świecie na codzień w swoich domach, nie umiejąc się uwolnić z chorego układu, z klatki małżeństw i rodzin obarczonych "chorą miłością". Szukają ujścia dla swoich bolączek w necie i tu stają się znowu ofiarami złych ludzi, którzy, jak już wspominałam kiedyś w innym wpisie, potrafią "wyżywać" się za swoje życiowe niepowodzenia na Bogu ducha winnych, przypadkowych interlokutorach. Co ciekawe, ci źli ludzie często właśnie wywodzą się z rodzin, w których na porządku dziennym było znęcanie się psychiczne i fizyczne. Powielają chore wzorce z przeszłości, nie znają już innego sposobu na życie, jak przemoc. I choć często kamuflują się sprytnie, przedstawiając się w pozytywnym świetle lub pisząc piękne słowa, tak na prawdę zawsze wyjdzie z nich prędzej czy później to, co najgorsze...
Jest to w pewnym sensie forma uzależnienia, negatywne cechy uwarunkowane wzorcami z dzieciństwa, ale też na pewno ludzie źli są, bo pozwalają im na to ich ofiary. Czasami mniej, czasami bardziej świadomie akceptują takie zachowania. Czasami nie mogą inaczej, gdy w grę wchodzi przemoc fizyczna, chodzi o spokoj dzieci, czy o własne życie,ale czasami naiwnie, ofiary wierzą w kłamliwe intencje złych ludzi i cierpią potem w milczeniu ...
Jak świat światem zawsze było dobro i zło, czarne i białe, tego się nie zmieni, ale to od nas samych zależy co do siebie dopuszczamy i na co się godzimy...
Agatamos©2007
Po czym poznać, czy mężczyźnie zależy na prawdę na kobiecie?
Czy są jakieś charakterystyczne zachowania, gesty, słowa, gra ciała?
Różnimy się bardzo od siebie od zawsze, my kobiety i mężczyźni, tak odmiennie przeżywamy, myślimy, analizujemy, odczuwamy, nawet ból. Czy również róznimy się w okazywaniu sobie prawdziwych głębokich uczuć ? Czy jest to tylko kwestia po prostu natury danego człowieka, tego czy jest to osoba otwarta, uczuciowa, wrażliwa? Przecież emocje, silne w końcu, muszą objawiać się niejako niezależnie od typu danego człowieka. Czy, gdy co chwilę słyszymy, że jesteśmy kochane, faktycznie jest to świadectwem prawdziwych uczuć meżczyzny do nas? Wydaje mi się, że nie w słowach się wszystko kryje, słowa są niejako wabikiem, służą oczarowaniu wraz z całą resztą gadżetów typu modulacja głosu, spojrzenie oczu, gestykulacja. A tak na prawdę liczy się coś innego. Cóż można powiedzieć o wielbicielu, ktory roni łzy z miłości do nas, a w sytuacji, gdy jesteśmy chore kwituje to wyłącznie stwierdzeniem " To leż i choruj" :) , albo kompletnie ignoruje informacje o tym, że coś nas martwi lub denerwuje. Zero współczucia, zero pocieszenia, czy to wróży dobrze na przyszłość? Czy faktycznie ktoś, kto kompletnie nie dba o to, co się z nami dzieje jest nami zainteresowany? Czuje miedzy tymi kwestiami jakiś rozdźwięk. Zainteresowany to również potrzebujący kontaktu z nami, bo jakież to wielkie uczucie, jeśli adorator łaskawie zapyta nas "co słychać ? " raz na tydzień, lub rzadziej, kiedy akurat sobie przypomni o nas, lub będzie się nudził. Kontakt wzrokowy, oczywista sprawa, obiekt uczuć chce się widzieć jak najcześciej, a co można powiedzieć o wielbicielach internetowych, ktorzy ciągną romanse wirtualne z naiwnymi paniami całymi miesiącami i jakoś nie czują potrzeby ujrzenia ich na żywo, mimo,że mieszkają często w tym samym mieście ? Wiąże się to naturalnie z dotykiem ,bo wtedy na prawdę czuje się te iskry :). Moja znajoma przysłała mi sms z wyznaniami od adoratora internetowego, który definiując miłość pisał o szacunku, a jakiż on ma szacunek do kobiety, jeśli wyznaje jej miłość nawet nie widząc je j(piszą ze sobą dwa tygodnie i nie widział jej na żywo). Kogo w zasadzie kocha? zdjęcie? wyobrażenie zbudowane w oparciu o słowa? Czy pisząc w ten sposób okazuje na prawdę szczere uczucie kobiecie?
Jak meżczyzna okazuje, że mu zależy?. Może troską o nas, pytaniami o nasz dzień, jak go spędzamy, zainteresowaniem naszymi problemami i cierpliwym słuchaniem o tym, co nas boli, może współczuciem, może pocieszeniem, może zwyklym pytaniem "Jak spalaś moja miła, jak się dzisiaj czujesz?", Może kojącą reakcją na najmiejszy nasz gest rozterki. Może ciepłem, które daje nam bezinteresownie. Potrzebą uszczęśliwienia nas, potrzebą bycia dla nas i przy nas, niesienia pomocy.
Ktoś pewnie powie to indywidualna kwestia, tak, my ludzie jesteśmy tak różnorodni w potrzebach i odczuciach, reakcjach i może tak jest ciekawiej, ale o ile piękniej jest, gdy dbamy po prostu o siebie nawzajem i dajemy sobie to, co dobre, dzielimy się tym, co mamy najlepszego, uszczęśliwiamy się nawzajem.
Agatamos©2007
Straciłam przyjaciółkę, całkiem nagle, bez żadnych wyjaśnień, zamilkł telefon, brak odpowiedzi na wiadomości, cisza, choć wiem, że żyje, funkcjonuje. Przykre. Przykre, gdy ludzie traktują tak lekko przyjaźń i tak łatwo ją deklarują dozgonnie, a zawsze. Tu w necie tak łatwo skreślić przyjaciela, w końcu dla niektórych to tylko usunięcie pewnych danych, bo jesteśmy tu tylko słowem. Ale w realnym świecie również się zdarza, że nagle osoba nam bliska zaczyna nas unikać, bez żadnej wydawałoby się przyczyny. Różnie niestety bywa w życiu. Czasami ktoś mówi o przyjaźni, ale pod warunkiem, że tą przyjaźń okazuje się wyłącznie jemu, że to on może na nas zawsze liczyć w trudnych chwilach, ale odwrotnie niekoniecznie. To zniechęca do przyjaźni. Czasami ktoś wchodzi w nowe znajomości i nagle okazuje się, że stary przyjaciel jest persona non grata, staje się zbędny. Czasami sytuacja rodzinna nie pozwala na kontynuowanie znajomości, z jakiś powodów nasza przyjaźń może nie odpowiadać współmałżonkom, rodzicom. Czasami ktoś mówi o przyjaźni, licząc na konkretne korzyści z niej płynące. Mamy społeczeństwo układów i układzików, przyjaciel zawsze się przyda. Czasami przyjaciel staje się zbyt namolny i po krótkim czasie mamy dosyć, potrzebujemy odmiany, badź samotności. Czasami ktoś jest zakłopotany sytuacją życiową, w której przyszło mu się nagle znaleźć i nie umie mówić o swoich problemach, woli się zamknąć w swojej skorupie i tam samotnie, z dala od przyjaciół, cierpieć. Czasami wystarczą jakieś nieopatrznie wypowiedziane słowa, domysły, nieporozumienia i coś pęka w przyjaźni, oddalamy się, milczymy. Przyjaźń to coś bardzo wartościowego, bezcennego, trzeba o nią dbać, jeśli już los nas nią obdarzył...
Powodów jest wiele, ale cokolwiek by to było, to słowo przyjaźń obliguje nas do tego, by wyjaśnić sobie nawzajem powody jej zerwania.W dzisiejszych czasach, gdy tak trudno o prawdziwe ludzkie uczucia, przyjaźń jest czymś bardzo wartościowym, dlatego chyba warto zanim się ją zerwie, wyjaśnić sobie dlaczego tak się dzieje, może okaże się, że nie stracimy tak cennego daru, jakim jest przyjaciel...
Agatamos©2007
Intuicja - rdzeń tego wyrazu pochodzi od łacińskiego słowa "intueri" - "przyglądać się, obserwować". Dzisiejsze znaczenie wywodzi się ze średniowiecznego łacińskiego słowa "intuitio" - "podszept, przeczucie". Słowniki podają tu: "przeczucie, zdolność przewidywania" lub "twórcza wyobraźnia".
Intuicja jest czymś wyjątkowym, czego doświadcza człowiek. I to chyba nie każdy. Czym jest intuicja, czy ktoś dokładnie to zbadał ?
Czy jest to zachowanie bazujące na wcześniejszych przeżyciach, doświadczeniach, czy też to podświadomość tak działa na mózg?
Są to na pewno jakieś procesy myślowe, wynikające z działania pewnych obszarów mózgu, a jak wiemy mózg ludzki pozostaje dla nas nadal wielką tajemnicą. Intuicja wymaga ogromnej wrażliwości człowieka i umiejętności wsłuchiwania się w siebie i innych. Jest to forma jakiegoś postrzegania pozazmysłowego.
W słownictwie istnieje wiele określeń na zjawisko intuicji, co dowodzi, że nie jest ono rzadkością. Mówimy, że coś „wisi w powietrzu ”, że coś nas „olśniło” , że „widzimy oczyma duszy”, że mamy „przeczucie”, ”nosa”, że coś „przyszło nam do głowy”.
Szczególnie dobrze oddaje zjawisko intuicji słowo „przeczucie”, czyli coś przed odczuwaniem. Ponieważ jest to bardzo nagły impuls, występuje, można stwierdzić, jeszcze zanim coś dokładnie odczujemy.
Intuicję generujemy sami, ale jednak bodźce do jej generowania pochodzą z zewnątrz. Niejednokrotnie coś nas nagle poraża i jakiś impuls budzi w nas nagłą myśl. To zjawisko jest naszą naturalną zdolnością, tak, jak instynkt u zwierząt, z tą różnicą, że zwierzęta ulegają instynktowi, zaś my często nie słuchamy wewnętrznych podszeptów.
Intuicja ma działanie kreatywne, bo to ona jest podstawą przepowiedni, ostrzeżeń, odkryć, przeczuć, decyzji, wyborów. Ma ogromne znaczenie w naszym życiu codziennym.
Intuicja nie raz ratowała nam życie i zdrowie. Dzięki niej nie raz wybraliśmy właściwe działanie i drogę. Pozwala nam rozpoznawać osoby pod względem charakteru.
W człowieku wiecznie trwa walka mózgu z rozumem, dlatego nie zawsze ufamy podszeptom i pozwalamy intuicji decydować. Intuicja często jest przeciwna naszym uczuciom, czy rozsądkowi. Racjonalnie myślący rozum zazwyczaj wygrywa, a szkoda, bo nie raz powinniśmy zaufać intuicji. Każdy z nas choć raz w życiu powiedział „…oj zrobiłem źle…, a intuicja mówiła mi inaczej”.
Intuicja istnieje, choć niektórzy wątpią w to. Jednak niepodważalnym dowodem na to, że warto wsłuchiwać się w siebie, są słowa tych, którzy uwierzyli podszeptom wewnętrznym i osiągnęli sukces w życiu i szczęście...
Agatamos©20015
Zero wrażliwości, zero współczucia, brak jakichkolwiek pozytywnych uczuć, nawet uśmiech to rzadkość, z reguły wymuszona, zaciśnięte wargi, obojętny lub zły wzrok, często martwe oczy, w których nie dopatrzysz się żadnych emocji, upór, zawziętość, złośliwość, agresja, przemoc, chęć zemsty, radość z wyrządzonej krzywdy. Czy to opis jakiegoś potwora? Nie, to są zimni ludzie, których można teraz coraz cześciej spotkać. Pozbawieni skrupułów idą przez życie po trupach, niszczą ludzką psychikę, tłamszą pozytywne odruchy ludzkie, zniechecają do otwartości, depczą po dobrych uczuciach. Dlaczego? Bo tak jest łatwiej żyć, bo czują się silni, bo śpią spokojniej, bez wyrzutów sumienia? Istnieli zawsze, osiągali zaszczyty, wysokie stanowiska, rządzili krajami. Obojętni na tych, co obok, na krzywdę i ból ludzi, nigdy nie patrzą na to, co robią przez pryzmat tego, jakby się czuli sami, gdyby ich coś podobnego spotkało. Świetnie się kamuflują w dzisiejszych czasach, wyścig szczurów to akurat coś dla nich. Dzisiaj tak mało szacunku jest dla człowieka, w pracy, w urzędach, w domu. Życie to pośpiech, bieg, by coś osiągnąć, pieniądze, bezpardonowa walka o przetrwanie. Wygrywają często właśnie chorzy na znieczulicę, bo tak to mozna okreslić. A w domu, w relacjach międzyludzkich dzieje się podobnie, przedmiotowe traktowanie, powierzchowność, brak uczuć, nieumiejetność rozmawiania, dzielenia się i wciaż wracam do tego, co dla mnie bolesne manipulacja i kłamstwo. Znam bardzo dużo przypadków, gdzie w rodzinie ktoś tarktownay jest na równi z meblem, gdzie największą samotność czuje się w czterech ścianach, wśród tzw.bliskich. Bezuczuciowość niszczy związki, bo okazuje się po ślubie, że to, co łaczyło parę, to byla tylko fascynacja, seks. A miejsce, gdzie jesteśmy, internet ? To również raj dla zimnych ludzi, którzy mogą tu bawić się do woli, przestawiając innych, jak pionki w grze. Tu nic nie widać, zło kryje się gdzieś w miliardach bitów, można realizować iście makiawelistyczne plany, zemsty, gry pozorów, wielkie uczucia. To, jak gra komputerowa dla niektórych. Zimny człowiek bez skrupułów pokaże Ci napis "game over" i pójdzie spokojnie spać.
Tylko od nas samych zależy jacy jesteśmy dla siebie i dla innych. Jeśli dajemy dobro, wraca do nas również dobrem.Warto, żeby ludzie zimni pamiętali, że podobnie jest ze złem, zawsze wraca do producenta.
Agatamos©2015
Atmosfera nieufności, podejrzeń i ograniczeń osłabia każdą więź uczuciową. Im bardziej wyraźne są oznaki braku zaufania z jednej strony, tym silniejsze jest poczucie osaczenia, „uwięzienia” i zniechęcenia z drugiej strony. Psuje to całkowicie relacje. Czasami nieufność jest po prostu chorobliwa,niczym nieuzasadniona, ale co jeśli wynika ze złych doświadczeń życiowych ? Wtedy pojawiają się pytania : " jak nauczyć się ufać od nowa ? jak odróżnić prawdę od kłamstwa ?". Zostaliśmy w życiu wielkorotnie oszukani, wykorzystani, wkręceni w jakieś niezdrowe manipulacje i to "ludzie ludziom zgotowali taki los". Czasami wydawali się bardzo bliscy.Wyrobiło to w nas specyficzną rezerwę i dystans do relacji z innymi ludźmi. Już tak łatwo nie wierzymy, nie umiemy zaufać i w efekcie niszczymy sobie i komuś życie, kto być może miał dobre intencje. Nazywam to "odruchem bitego psa", kiedyś ufny łasił się do każdego, oszukany, pobity ucieka teraz na sam widok kija, ucieka czasami nawet przed własnym szcześciem. Tak trudno rozpoznać dobro ? Chyba tak, za dużo krąży po świecie "fałszywek ", ludzi, udających kogoś kim na prawdę nie są, na przykład wrażliwych, czułych, kochających, dobrych,a w rzeczywistości agresywnych w stosunku do najbliższych, wulgarnych i pozbawiaonych skrupułów pozorantów. Kłamstwo tak stalo się powszednie, ludzie wierzą sami we własne kłamstwa i żyją w swoim zakłamanym świecie, w przeświadczeniu, że są uczciwi. Za każdym razem piszę o tym, jak dużo jest obłudy, gry pozorów. I nagle posród tego popiolu człowiek znajduje diament. Człowieka, ktory daje dobro, jest dobrem. Wtedy tak trudno przestawić sposób myślenia, tak łatwo kogoś zranić za krzywdy, którym nie jest winien. Po latach rozczarowań pojawiają się niedobre odruchy, podejrzliwość, nerwowość, nawet agresja. Kąsamy na oślep, jak ten bity pies, gdy czujemy zagrożenie. Z jednej strony to dobrze, bo nikt więcej nas nie zrani, ale jeśli obok stanie na prawdę dobry człowiek, oberwie za nic i jeśli nie wykaże się dojrzalością, prawdziwym zrozumieniem sytuacji, mądrością, miłością, odejdzie zniechęcony, rozczarowany tak, jak my swoimi złymi doświadczeniami. Stajemy się wtedy podobni naszym oprawcom. To wszystko jest bardzo trudne i skomplkowane, jak psychika ludzka. Wymaga dużej znajomości natury człowieka, umiejętności analizowania zachowań, zdrowego rozsądku, intuicji. Tak, najlepiej ukończonych studiów z dziedziny psychologii, ktoś powie :):) Może nie, może wystarczy uczyć się na błędach i wyciągać wnioski ze złych doświadczeń, trzymać się z daleka od osób, które wywołują w nas choć cień wątpliwości swoim zachowaniem, lub obserwować je z dystansem. I pamiętać, że "oczy są zwierciadłem duszy" :) Czasami jednak zgodnie z przysłowiem trzeba "na haczyk kłamstwa złapać prawdę", bo inaczej się nie da jej dojść, ale to jest ostateczność. Jedno jest pewne świat nie składa się z samych złych jednostek, więc jeśli nawet mamy bardzo złe doświadczenia, bolesne, nie zamykajmy się całkowicie na ludzi, bo być może w ten sposób zamykamy się na jedyne, prawdziwe szczęście, które wynagrodzi nam wszystkie złe chwile, których doznaliśmy w życiu.
Agatamos©2007
Prawdziwa miłość. Czy wiemy tak na prawdę, jaka to jest? Która? Czy była już czy dopiero będzie? Po czym ją rozpoznać? Czy ma w sobie coś szczególnego?
Całe nasze życie, to poszukiwanie właśnie prawdziwej miłości, bo tylko człowiek kochający i kochany jest naprawdę szczęśliwy. Ale czy ci, co szukają, znajdują właśnie prawdziwą miłość ? Co znajdują tak naprawdę? Znam takie osoby, które już wielokrotnie mi mówiły:”…wreszcie znalazłam, to jest moja prawdziwa miłość ”, a po kilku miesiącach, z wielkim smutkiem przynosiły mi wieści o rozpadzie związku, więc czy była to prawdziwa miłość czy złudzenie, oszustwo ? Co byśmy nie czuli w danym momencie, dopiero z perspektywy czasu można ocenić co to było tak na prawdę. Może nawet właśnie potrzeba sporo tego czasu, by dojść do wniosku, że mimo rozstania to, co było między dwojgiem ludzimi, było wtedy na prawdę prawdziwym uczuciem. Straconym, ale prawdziwym. Los lubi nas zaskakiwać, jest nie przewidywalny. Czasami zmusza nas do zwątpienia w sens wszystkiego, w szanse na prawdziwe i poważne uczucia, rzuca nas na dno rozpaczy, gdzie ogarnia nas niechęć do ludzi i beznadziejność, by nagle uświadomić nam na przykład, że obok nas stało cały czas nasze szczęście, lub by niespodziewanie, gdy już ogarnęła nas rezygnacja, postawić je na naszej drodze. Prawdziwa miłość nie musi być łatwa. Może być i tak, że nasza wyboista droga życiowa nie będzie zwieńczona radosnym happy end’em, że owszem dostaniemy od losu uczucie piękne i prawdziwe, ale za bardzo wysoką cenę, za cenę wyrzeczeń, kompromisów.
Może jest w tym jakiś sens, gdybyśmy nie znali smaku goryczy, nie umielibyśmy radować się smakiem tej wspanialej chwili, gdy wreszcie czujemy prawdziwą miłość. To uczucie, to również smak radości z możliwości dawania komuś tego, co go uszczęśliwia. Jeśli czujemy, że odbiorca potrafi się rewanżować i docenia nasze działania, to oznacza, że trafiliśmy na bezcenny skarb. Miłość jest niespodzianką, ale gdy już jest, ma swoje wymagania. Miłość i egoizm, to sprzeczne pojęcia, nawzajem się wykluczające i trzeba o tym pamiętać, a na pewno związek będzie udany. Zawsze warto myśleć o tym, jak partner odbiera nasze zachowania, co czuje, co ja bym czuł/ła na jego miejscu ? Jeśli nawzajem będziemy się troszczyć o swoje zadowolenie i szczęście, to z pewnością uda się zbudować wspaniałą wieź. Nie zawsze, jak już pisałam powyżej, wszystko może odbywać się w jakiś przewidywalny sposób. Ludzie odnajdują często swoje drugie połowy razem z pewnymi uwarunkowaniami. Wtedy jest ciężko, ale ważne jest to właśnie piękne uczucie, które wzbogaca nas wewnętrznie, dodaje sił i wiary w sens wszystkiego.
Więc nigdy nie mówmy „nigdy”, bo nie wiadomo jaką niespodziankę szykuje dla nas jutro.
Agatamos©2007
Nieszczęścia chodzą parami, a nawet stadami. Czasami wydaje się, że ktoś zaprogramował tak los, że wszystkie przykre sprawy mają właśnie trafić pod nasz adres, pytamy wtedy ...DLACZEGO? Czemu los jest tak okrutny? Dlaczego właśnie ja? Czy wytrzymam? Patrzymy wtedy wstecz, w przeszłość, zastanawiamy się, czy zrobiliśmy coś aż tak złego, by zasługiwać na taki nadmiar nieszczęść. To spojrzenie w przeszłość często uświadamia nam boleśnie, że smutki nas lubią. Zastanawiamy się czy nie przyciągamy może kłopotów, może jesteśmy pechowi po prostu, wpisani na czarną listę tam na górze.Wszystko potrafi przecież dziać się lawinowo, zaczyna się od jednej sprawy, która w danym momencie wydaje nam się tragiczna, ale już następny dzień, następna chwila przynosi coś bardziej bolesnego itd…itd… Tak, jakby nieszczęście przyciągało nieszczęście, a każde z nich waży dla nas tak dużo, że przygniata nas coraz mocniej do ziemi, rzuca na kolana. Przygnębieni nie jesteśmy w stanie już zobaczyć żadnych pozytywów, zapadamy się w dół rozpaczy, tak trudno o uśmiech. Żyjemy nadzieją, że może następny dzień przyniesie rozwiązanie, jakiś promień optymizmu rozświetli mrok codzienności. Szczęśliwi ci, którzy potrafią dostrzec ten promień, ale większość pogrążona w marazmie, mrocznej rozpaczy, zamyka się i izoluje, by cierpieć w samotności. Czasami tak boli, że aż trudno jest o tym mówić. Człowiek boi się potoku łez, okazania słabości i tego, że zostanie uznany za bezradnego. Czujemy się całkowicie sprasowani, zgnieceni negatywną rzeczywistością, głęboko w duszy wołamy o pomoc. Dobrze, gdy jest ktoś, kto rozumie znaczenie słowa przyjaciel i nie czeka aż wyciągniemy dłoń po pomoc lecz sam ją ofiaruje, bo czuje i rozumie, że dzieje się coś złego. Rozmowa, możliwość powierzenia komuś choć części naszego bólu, daje ukojenie, umożliwia inne spojrzenie na to, co nas spotkało. Trochę łatwiej wreszcie można oddychać, można trochę wyżej podnieść głowę i wyprostować się, teraz tylko trzeba uwierzyć, że nic nie trwa wiecznie, nawet pasmo nieszczęść, że może coś, co nas dotyka tak boleśnie nie jest bezcelowe, może jeszcze dzisiaj nie rozumiemy sensu tego wszystkiego, ale z pewnością nawet ze złych doznań mogą wyniknąć dobre skutki w przyszłości. Czegoś nauczyliśmy się, dowiedzieliśmy się czegoś o sobie, o ludziach, wiemy, że możemy wiele wytrzymać, jesteśmy silni. Świadomość tego pomoże nam w przyszłości pokonywać kolejne niespodzianki niesione przez los. Wiemy już, że skoro raz nie poddaliśmy się, to teraz z tym bagażem wiedzy na pewno się nie poddamy. Cierpienie tak wiele nam daje, może nawet uczy nas, jak odczuwać radość, szczęście, może właśnie po to jest, bo na pewno tak, jak po burzy pojawia się słońce, tak nieszczęścia przeplatają się w naszym w życiu z chwilami szczęścia. Nauczmy się je tylko dostrzegać i czerpać z nich energię na przyszłość.
Agatamos©2007
Naszą duszę trawi trucizna rozczarowania, żalu, zazdrości. Ta trucizna może mieć ujście w zemście i do tego nie powinno się dopuszczać.W każdym związku mamy do czynienia z błędami, urazami, nieporozumieniami i wybaczaniem. Miłość bez wybaczania nie jest żadną miłością, po prostu nie ma jej. Jednak zarówno ani miłości, ani wybaczenia nie można dostać na żądanie. Nie można nikogo zmusić do odwzajemnienia miłości i nie można oczekiwać wybaczania wszystkiego. Zbyt silne ego powoduje nieumiejętność wybaczania, wszelka więź natomiast polega na umiejętności dawania, dzielenia się i wybaczania. By wybaczyć trzeba umieć się wyzbyć się bólu, złości, nienawiści, to nie jest łatwe. Wybaczanie zawiera w sobie ogromny potencjał przekształcania świadomości. To również forma uzdrawiania samego siebie. Jeśli krzywda, której doznaliśmy jest zbyt bolesna, trudno oczekiwać, by udało nam się pogodzić zbyt szybko z faktami, z losem, to wymaga czasu, spokojnej refleksji, nie gorączki, gniewu i wielkiego stresu.
Nieumiejętność wybaczenia niejako a priori definiuje nas, jako ofiary. Wybaczanie jest skuteczne o tyle, o ile odwołuje się do najwyższych cnót człowieka, takich jak współczucie, tolerancja, dobroć, miłosierdzie i pokora, które prowadzą do darowania win i mają uzdrawiający potencjał. Wybaczanie powinno dostrzegać głębię duchowego przesłania, według którego wszyscy jesteśmy niedoskonali, bo niedoskonałość jest jedną z cech ludzkiej natury. Patrząc w ten sposób na kogoś, kto postąpił źle, zdajemy sobie sprawę, że sami jesteśmy zdolni do podobnych uczynków. Wybaczając innym, wybaczamy więc sobie, pozwalamy odejść przeszłości, przestajemy być ofiarami i co najważniejsze, zbliżamy się do miłości.
Agatamos©2007
Myślałam ostatnio sporo o uczuciach miedzy ludźmi. Miłość - czas silnych pozytywnych emocji, czas Miłości. A jednak miłość jakoś przeważnie kojarzy się z bólem, mimo, że daje podobno maksimum szczęścia. Pomyślałam, co boli najbardziej w miłości ? Tęsknota ? Czekanie ? Niepewność ? JAKA miłość najbardziej boli ? właśnie JAKA ? Od zawsze, od wieków, tylko jedna NIEODWZAJEMNIONA. Wpisałam do wyszukiwarki hasło „nieodwzajemniona miłość” i otworzyły się wrota, skrywające ludzkie cierpienie, ból duszy. Jak często zdarza się, że to, co mamy najcenniejszego do zaoferowania trafia na niepodatny grunt. Bywa, że ludzie zakochują się w kimś pod wpływem impulsu, z nadzieją na wzajemność. Niestety, często mija sporo czasu i nic z drugiej strony się nie rozwija, pomimo starań, ciepłych gestów, słów, nic, pustka. Jak się wtedy czujemy ? Jakbyśmy komuś ofiarowali coś najcenniejszego dla nas, a ktoś traktowałby to, jak coś kompletnie bezwartościowego. Boli, bardzo boli. Nie każdy jest odporny na taki ból, odporność zależy też od wieku. Niestety historia zna tragedie, wynikające z nie odwzajemnienia uczuć. To bardzo trudne wytłumaczyć sobie samemu, że pomyliliśmy adres, że ten ktoś nie zasługuje na nasze uczucie, nie rozumie go, nie docenia, nie szanuje, że to nie to. Miłość wybiela, oślepia, nie widzimy wad, złych zachowań, intencji, kochamy bezgranicznie i bezwarunkowo.Trzeba dużej siły woli, by zrzucić kurtynę z obiektu uwielbienia, otrząsnąć się i zobaczyć prawdę, zawsze bolesną niestety w tym wypadku.Trzeba czasami brutalnie wyrwać z siebie uczucie, z korzeniami, z serca. Bywa, że obiekt uwielbienia prowadzi nieczystą grę, karmi nas złudzeniami, by obudzić w nas świadomie poważne uczucia, tylko po to, by uzależnić nas od siebie i pławić się w naszych słowach zachwytu i miłości. Sam zaś, a priori zakłada, że nic od siebie nam nie da i konsekwentnie, nie daje. Ludzie pozbawieni skrupułów potrafią tak miesiącami manipulować kimś, uczuciami, by dowartościować się, kompletnie nieczuli na to, co dzieje się po drugiej stronie, jak przeżywa to wszystko osoba, która na prawdę angażuje się w taki związek, wierząc i ufając. W końcu jednak następuje tragiczny finał, bo tylko masochista zniesie taką sytuację, gdzie jeden tylko „bierze, a drugi daje”. To nie jest sprawiedliwe, nie fair, nieuczciwe. Nie da się tego ciągnąć w nieskończoność, pojawiają się pytania bez odpowiedzi. Zakochany chce być w porządku, nie chce wywierać presji (jeśli ma choć trochę kultury i wrażliwości naturalnie), lecz jeśli trafia na kogoś wyrachowanego, w końcu jednak sprawa wymaga pewnych wyjaśnień i na ogół wtedy właśnie spada kurtyna, ukazując prawdę, która skutecznie ostudza żar uczuć.
Trzeba czasu by kogoś dobrze poznać. Miłość od pierwszego wejrzenia, może być totalnym fiaskiem po miesiącu czy trzech. Akceptacja i wzajemność - taka miłość gwarantuje szczęście, ale jakże o nią trudno, to szczęśliwy los na loterii życia i niewielu go wygrywa niestety…
Agatamos©2007
Czasami nie jestem w stanie objąć umysłem tego, co robią ludzie ludziom. Wszyscy przecież jesteśmy tacy sami. I tak, jak odczuwamy ciepło i zimno, głód i pragnienie, tak samo odczuwamy ból, smutek, radość, szczęście. Jak wobec tego to się dzieje, że są tacy ludzie, którzy nie rozumieją, że swoim postępowaniem sprawiają komuś przykrość, ranią kogoś ? Budują, z pełną premedytacją, z uczuć ludzkich, jak z klocków konstrukcje, a potem beztrosko, nieodpowiedzialnie je niszczą. Używają innych ludzi, jak zabawek, które, gdy się znudzą, odkładają po prostu na półkę zapomnienia lub wyrzucają do śmietnika niebytu. Traktują ludzi użytkowo, mają oni spełniać różne oczekiwania, od pomagania w karierze, poprzez załatwianie dostępu do deficytowych produktów, a skończywszy na kwestiach dowartościowywania, wypełniania luk w życiu, uczuciowym i nie tylko. Dla takich ludzi człowiek nie jest wrażliwą strukturą, lecz tylko środkiem w dążeniu do celu. Bywa, że kompletnie nie rozumiemy nagłego zainteresowania naszą osobą, nagłej sympatii, okazywania życzliwości, czy poważniejszych uczuć, po jakimś czasie może okazać się, że chodziło na przykład o naszego krewnego i jego możliwości w załatwieniu komuś pracy. Jeśli się nie uda, stajemy się natychmiast zbędni. Jeszcze dobrze, jeśli tylko tyle, czasami osoba, która zawiedzie oczekiwania jest oskarżana i z poczuciem winy musi iść dalej przez życie. Nagła sympatia z powodu chęci pożyczenia pieniędzy, kto tego nie doświadczył ? Wiem od córki, że już małe dzieci w szkole to praktykują. Schlebianie, fałszywa życzliwość, komplementy, dobre słowa i już łatwiej kimś manipulować. Dobrze, jeśli kończy się tylko rozczarowaniem, gorzej, jeśli stratą pieniędzy, nerwami, problemami. A ludzie, którzy bawią się innymi ludźmi, by siebie dowartościować, którzy prowokują swoimi aktorskimi wręcz pozami i zachowaniami zaangażowanie emocjonalne innych ludzi. Gra pozorów, udawanie kogoś, kim się nie jest, udawanie uczuć, których nie ma, po to tylko, by zwrócić na siebie uwagę, dobrze się sprzedać, a potem wziąć to, co potrzebne i na zimno… żegnaj ! Shakespeare napisał, że życie to scena, na którą wchodzą wciąż nowi aktorzy, tak właśnie dokładnie jest. Ludzie cały czas coś udają, a niektórzy tak dalece zaangażowali się w to udawanie, że wierzą w fikcję, którą sami wymyślili, żyją nią i uważają, że nikt nie dostrzega ich obłudy. Jeśli ta mistyfikacja jest im potrzebna dla lepszego samopoczucia, to można być tolerancyjnym, ale jeśli ma służyć pozyskiwaniu czyjejś przychylności w celu osiągnięcia konkretnych korzyści, to jednak nie jest to w porządku. Tak trudno o szczerość w naszych czasach, o działanie skierowane na dobro drugiego człowieka. Z reguły wszyscy myślą :JA, DLA MNIE, O MNIE. Tak trudno przyznać się do winy, tak trudno powiedzieć „przepraszam”, trudno o bezinteresowność. Jeśli już coś robimy, to jest to na pokaz.Tak mało jest ludzi wrażliwych i tak dużo „lodołamaczy” , którzy idą przez życie, jak taran. Brutalna rzeczywistość, nowy system, nowe wymagania, nowe uwarunkowania, nowe podziały, nowe trendy. Wszystko to sprawiło, że gdzieś zgubiliśmy wrażliwość na drugiego człowieka.
Zapomnieliśmy, że nie mieliśmy czynić drugiemu, co nam nie miłe, ale może ludzie myślą zgodnie z maksymą, którą kiedyś napisał G.B.Shaw : „ Nie czyń bliźniemu tego, co chciałbyś, aby on uczynił tobie. Możliwe, że macie zupełnie różne gusty."
Agatamos©2007
Inteligencja uczuciowa, zwana też emocjonalną, co to takiego? Na co dzień spotykamy się z terminem inteligencja i wiemy doskonale, co on oznacza, jednak, czym jest inteligencja emocjonalna nie każdy wie, nie każdy również zdaje sobie sprawę z tego, że obie te cechy nie muszą wcale iść w parze.
Termin inteligencja emocjonalna został po raz pierwszy użyty w 1990r. przez amerykańskich psychologów dla określenia cech emocjonalnych, które wydają się ważne dla osiągnięcia życiowego sukcesu.
Są nimi:
Widoczny stał się ostatnimi czasy pewien paradoks. Wszystko wskazuje na to, że poziom inteligencji poznawczej obecnych pokoleń rośnie, jednak umiejętność radzenia sobie z emocjami i trudnymi sytuacjami maleje. Ludzie nie potrafią radzić sobie z problemami, są agresywni, zamykają się w sobie. Niepokój, przygnębienie, wreszcie depresja, to częste przyczyny wizyt u psychologów. Ludziom brakuje optymizmu, wytrwałości, wiary w siebie, motywacji, entuzjazmu i wrażliwości na drugiego człowieka.Wszystko to stanowi część inteligencji emocjonalnej. Inteligencja emocjonalna nie jest cechą wrodzoną - w niewielkim tylko stopniu (w przeciwieństwie do intelektu) jest uwarunkowana czynnikami genetycznymi. W przeważającym stopniu zależy ona od wychowania. Wszystko, co udało nam się dostać w emocjonalnym posagu od rodziców jest właśnie naszą inteligencją uczuciową. Optymizm, prawdomówność, uczciwość, poczucie humoru, wytrwałość, umiejętność analizowania własnych reakcji, nawiązywania kontaktów międzyludzkich, rozwiązywania problemów, niesienia pomocy, współczucia, tego wszystkiego nie nauczymy się na żadnej uczelni.
Dzisiejsze czasy to dominacja pracy w życiu człowieka. Rodzina już nie jest tym, czym kiedyś była. Ciągła pogoń za czasem i pieniędzmi powoduje, ze giną podstawowe wartości, które kreują prawdziwego człowieka. Życie jest trudne do zniesienia, a zawód psychologa to, jak wynika z badań, zawód przyszłości, więc należy sądzić, że ze stanem naszej inteligencji emocjonalnej będzie z czasem jeszcze gorzej…
Agatamos©2007
Pieczeniarzem nazywa się, z dezaprobatą, kogoś, kto chętnie przebywa w towarzystwie osoby, z jakiś powodów dla niego ważnej, schlebia jej i usługuje, aby coś zyskać.
Cwaniak - człowiek przebiegły, radzący sobie w każdej sytuacji, często czyimś kosztem
Bardzo podobne sobie w sumie określenia i tak bardzo pasujące do niektórych osób. On, czyli właśnie osoba, która doskonale odzwierciedla oba określenia, ma przeważnie gdzieś między 30 a 35 lat, bywa młodszy. Zaś ofiara, czyli ona, to na ogół pani już po 40 tce, pełna wątpliwości, co do swojej atrakcyjności, niejednokrotnie po przejściach, oczywiście najlepiej samotna i naiwnie wierząca w to, że jeszcze może zapuka w jej okno książę na białym koniu. No i puka "puk,puk", na forum społecznościowym dajmy na to, pozostańmy w środowisku, w którym jesteśmy, czyli internetowym, stąd uzyskuję też najwięcej wiedzy o takich historiach. Puka i przez dłuższy okres czasu przeprowadza inwigilację potencjalnej ofiary, niby normalne rozmowy, o niczym, jednak kobiety otwierają się i często zwierzają się ze swoich problemów, bolączek, a nawet zasobów finansowych. Książę śpieszy z pocieszeniem, dobrym słowem, wsparciem. Pomału ofiara uzależnia się od rozmów ze swoim księciem, nie tylko w necie, ale i przez telefon. Czas płynie, na korzyść cwaniaczka wyłącznie niestety. Ciepło, współczucie, dobre słowa, ona znajduje w tych rozmowach to, czego jej brakuje w codziennej brutalności życia. "Skarbie, Aniołku, Mileńka, Kochanie, Słońce"…jak miło słyszeć takie słodkości. I tu zapamiętajmy pierwszą część przysłowia :”słowo jest jak pszczoła, posiada miód…". Właśnie nasz cwaniaczek wie o tym, już to wielokrotnie wypróbował. Czasami wystarczy dobra pamięć, bystrość oka, by zauważyć, że powtarza stale pewne slogany. Kiedy wyczuje moment słabości atakuje, spotkanie, najlepiej w domu u ofiary i najlepiej z kolacją i śniadaniem, no, bo nie będzie pracował przecież na pusty żołądek. Potem robi się z tego, w zasadzie, transakcja wymienna, pieczeniarz, wraz z następnymi wizytami, zamawia sobie już konkretne dania u zniewolonej ofiary.Wszystko się jakoś toczy, dopóki nie zamkną się za księciem drzwi, wtedy jakoś urywa mu się pamięć o ofierze. No i tu powinny się zapalić paniom w końcu światełka w główkach, że to chyba coś nie tak. Inteligentniejszym się zapalają, mniej inteligentne biernie czekają na następny raz, naturalnie, jeśli Książę będzie miał wolny czas. Cwaniaczek ciągnie sprawę, jak długo się da, korzysta i bierze, co się da. Nie odmawia prezentów, pieniędzy, wszelkich form sponsoringu. Czasami władowuje się nawet do mieszkania ofiary, bo po co tracić pieniądze na wynajęty pokój. Pamiętam jeden z przypadków, że kobieta dosłownie utrzymywała takiego cwaniaczka, a on łaskawie pamiętał tylko o niej od czasu do czasu. Jej rodzina legła w gruzach. Dom był zaniedbany, ona też, ale cwaniaczek był szczęśliwy. Czerpał, jak długo się dało, manipulował kobietą i ja indoktrynował. Dawał złudne nadzieje i ulotne, czasami nieudolne, chwile rozkoszy, tak zwanej. Moim zdaniem to raczej upadlające zajęcie, bo kwalifikuje się pod pana z męskiej agencji towarzyskiej, ale widać niektórym to nie przeszkadza . Zdarza się, że cwaniaczek korzysta z dowożenia do domu i odwożenia również, niechętnie stawia kawę, niechętnie płaci za telefony, czy smsy, więc i łączność jest na ogół jednostronna. To pieczeniarz, chedonista i egocentryk, socjopata, on ma mieć korzyści, a nie inwestować. On też ustala warunki, terminy, czas kontaktów i częstotliwość. Ofiary mają prawo czekać i milczeć na tym etapie znajomości. Historia niestety zawsze ma tragiczny koniec. Cwaniaczek zmienia obiekt zainteresowania, bo ileż w końcu można jeść to samo na kolację? Pani zostaje zamieniona na nowszy model i historia się powtarza.Tylko ofiara zostaje w stanie totalnej destrukcji psychicznej, jeżeli angażowała w związek prawdziwe uczucia naturalnie, bo są panie, co lubią „zmienny tryb życia”. Trudno się podnieść po takiej historii, znam wiele kobiet, które załamały się kompletnie. Ich życie wypełniła niewiara w ludzi, bierność, smutek. Ogarnęła je niechęć do życia, myśli samobójcze. Po cwaniaczkach, pieczeniarzach wszystko spływa. Może nawet, jak im się przypomni, to napiszą „przepraszam, wybacz,”ale już zbyt zajęci są nową ofiarą, by się bawić w uprzejmości, wyjaśnienia, z resztą, niby, jak mają wyjaśnić cokolwiek, skoro to wszystko było kłamstwem a priori ? Na pewno nie zapomną o słowie „żegnaj” i to jest właśnie druga cześć przysłowia: ”słowo jak pszczoła ma żądło… „
Życie to nie jest zabawa, a ludzie to nie są zabawki.
Panowie…w pewnym wieku wstyd być nieodpowiedzialnym i bawić się jak dzieci, trzeba szanować ludzi i ich uczucia, żyć w prawdzie, umieć „wypić piwo, jeśli go nawarzyliście” i sprzątnąwszy po sobie, umieć elegancko i kulturalnie wyjść…
Agatamos©2007
Wiosna. Zmartwychwstanie. Pojawia się nie wiadomo skąd zielona mgiełka. Na szarych trawnikach o prawo do koloru walczą krokusy. Zima wciąż jednak nie chce odejść i zaskakuje niespodziewanymi śnieżycami, zamieciami. Odrodzenie nie tylko w krainie flory, ale i fauny. Słychać radosne trele ptaków, miłe tak dla ucha i marcowanie kotów, niespecjalnie miłe. Ludzie jednak są, jak ziemia, wciąż jeszcze zmarznięci, skostniali. Niby już więcej światła i wstawanie nie jest już takim dramatem, ale jeszcze jesteśmy jacyś poturbowani, słabi. Zima tego roku oszczędziła nas, a jednak tak trudno dojść do siebie.
Przesilenie wiosenne.
Niebezpieczny okres osłabienia organizmu. Jesteśmy jacyś delikatni, wrażliwi, podatni na wszelkie infekcje. Odczuwamy zmęczenie, znużenie, apatię, brak koncentracji, wzmożoną senność lub przeciwnie, trudności z zasypianiem.
Są miliony metod na te wszystkie dolegliwości, ale chyba panowie odkryli najciekawszą dla siebie...seks.W tym okresie można zaobserwować wzmożone zainteresowanie panów płcią przeciwną.Telefony od dawnych wielbicieli urywają się, poczta pęka w szwach. Panowie nie mogą oderwać oczu od coraz odważniej zrzucających zimowe okrycia pań. Skutecznym sposobem walki z przesileniem wiosennym jest oczywiście aktywność fizyczna, więc może stąd pomysł na uprzyjemnienie tej aktywności.
Pamiętam, jak obserwowałam to szaleństwo wiosennych zakochań i jak myślałam z obawą, co przyniesie jesień.W większości przypadków nie myliłam się, wraz z opadaniem liści i pierwszymi chłodami, opadały emocje i stygły uczucia panów. Przykro było wtedy paniom słyszeć moje słowa : „A nie mówiłam…”.
Wiosenne napady miłości u panów warto traktować z dystansem. Słowo „kocham” przychodzi im wtedy tak łatwo. Tak łatwo też mylą łóżko z siłownią.
Rada dla pań :lepiej zakochać się chyba jesienią, wtedy serca muszą być prawdziwie gorące, by przetrwać zimę...
Agatamos©2007
Jestem szczery/a, mówimy to z dumą, jeśli faktycznie zasada bycia szczerym przyświeca nam w naszym życiu. Mówienie prawdy jest dla nas czymś naturalnym, oczywistym, nawet tej, która nie jest może przyjemna dla odbiorcy, bo uważamy, że nawet najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa, bo według naszego rozumowania mówienie prawdy może pomóc, może wpłynąć pozytywnie na zmianę czyjejś postawy, może komuś otworzyć oczy, może ułatwić zrozumienie czegoś. Chociaż wiadomo, że mówienie prawdy sprawia, że czujemy jakiś wewnętrzny ład, żyjemy w harmonii z sobą samym, to jednak nie jest to prosta sprawa. Mówienie prawdy, to nie jest zajęcie dla ludzi tchórzliwych, trzeba mieć odwagę powiedzieć coś szczerze, bez względu na konsekwencje. A mogą być one i dla nas i dla osób trzecich bardzo bolesne.
Szczerość może potwornie ranić, rezultaty mogą być straszne, więc mówienie prawdy wymaga również odpowiedzialności i pewnych zasad. Prawda, która ma sprawiać komuś celowy ból, nie jest już taką chwalebną prawdą. Ludzie często widzą prawdę intuicyjnie, ale udają, że jej nie widzą, bo to sprawia im mniejszy ból. Skoro godzą się na taki układ, może lepiej zostawić im wybór. Musimy być pewni, czemu mówimy prawdę. Czy wyłącznie w trosce o własne czyste sumienie, czy dla dobra osób trzecich?
Są ludzie, którzy na powiedzenie prawdy nie potrafią się odważyć, w obawie przed reakcjami ludzi, którym chcą ją wyjawić. Prawda, która przywalona stertami kłamstw już tak mocno jest „zepsuta”, że jej „odór” może zabić. Taka prawda chyba najbardziej boli i każdy, kto ją tak trzymał długo ukrytą, zdaje sobie z tego sprawę i z ryzyka jej ujawnienia. Ale często też taka prawda jest tak ogromnym brzemieniem, że zrzucenie go pomaga odzyskać spokój duszy, zarówno mówiącemu ją, jak i odbiorcy.
Prawdę, nawet tę bolesną, można przekazać w sposób, który złagodzi nieco skutki jej usłyszenia. Potrzeba trochę wyczucia, taktu, zrozumienia. Nie można w człowieka walić prosto, jak z armaty słowami prawdy, bo może go to kompletnie załamać. Nie należy być szczerym do bólu, a jeśli to również na swój temat. A to, jak sądzę już nie będzie już takie proste.
Szczere mówienie przykrej prawdy przychodzi nam jakby łatwiej, niż szczere mówienie pochwał, a może właśnie docenianie szczere siebie nawzajem, swoich pozytywnych cech sprawiłoby, że nie istniałaby po prostu potrzeba mówienia przykrych prawd.
Agatamos©2007
Jakże trudna dla niektórych ludzi jest prawda. Pysznią się w pięknych piórach kłamstwa, jak pawie, a są mali i tchórzliwi, jak wróble, gdy przychodzi czas powiedzenia prawdy. Duszą się, wymyślają niedomówienia, półprawdy i oczywiście swoje ulubione kłamstwa, byle tylko nie być szczerymi. Żałosne to wysiłki, bo prawda ma jakąś taką dziwną naturę, że jest nie do ukrycia, choćby ją i głazem przywalić. Każdą szczelinką powoli się sączy i jak kropla wody, głaz w końcu rozbije. Jakże przykro jest widzieć te cienkie strużki wody prawdy, domyślać się tego, co niechybnie nastąpi. Czuć, że ktoś nas okłamuje, a może to był ktoś bliski, przyjaciel. Każdy człowiek potrzebuje prawdy, jak powietrza, nawet ten, co sam kłamie. Często nie mogąc znieść domysłów, które zatruwają normalne życie, zaczynamy sami drążyć dziury w tym głazie, by ta prawda mogła wreszcie ujrzeć światło dzienne. To takie bolesne, graniczące z masochizmem, ale często oczyszczające, dajace spokój w rezultacie. Jak można żyć z takim ciężkim głazem, pod którym skrywamy prawdę ? Niektórzy nie umieją inaczej, dla niektórych prawda jest znacznie cięższa, zrobiliby wszystko byle jej nie ujawniać. Kłamią notorycznie i przychodzi im to z łatwością. Ich świat jest tak zakłamany, że sami uwierzyli, że są innymi, lepszymi ludźmi, stają się źli, agresywni, gdy ktoś pokaże im ich prawdziwe oblicze. Przecież nie robią nic złego, bo kłamstwo to ich codzienność, oni nie wiedzą, że można żyć inaczej. Poza tym, po co? Tak jest znacznie przyjemniej, świat jest jakiś fajniejszy, a inni ludzie? Nie robią im przecież krzywdy, tylko karmią fałszem. Odpowiedzialność za konsekwencje własnego postępowania, to nieznana sprawa dla ludzi, żyjących w kłamstwie. To nieodpowiedzialni tchórze, bo prawda wymaga odwagi, a ich nie stać na nią.
"Nie ma prawdy bez odwagi wyznawania jej przed ludźmi."
prymas Stefan Wyszyński
Agatamos©2007
Cierpienie, któż go nie doświadczył? Towarzyszy człowiekowi od momentu jego pojawienia się na ziemi.
Jest częścią składową naszego życia, przeciwnym biegunem dla uczuć radości i szczęścia.
Każde żywe stworzenie potrafi cierpieć, bo każde żywe stworzenie potrafi odczuwać. Cierpienie nie jest dane tylko ludziom. Tak samo odczuwają je wszystkie zwierzęta i powinniśmy o tym pamiętać.
Przyczyną cierpienia może być bardzo różne doświadczenie, ból fizyczny i psychiczny.
Cierpienie również objawia się w różny sposób i z różnym nasileniem. Czasem jest ciche i ukryte przed oczami ludzi, a czasem spektakularne i głośne.
W cierpieniu człowiek przechodzi wyjątkowo ciężkie chwile i trudno mu panować nad sobą, zachowywać się z umiarem. Nie ma dnia, by ktoś na świecie nie cierpiał. Wojny, głód, przemoc, choroby. Ziemię wypełnia płacz istot cierpiących. Żaden człowiek nie chce cierpieć, żadne stworzenie, lecz niestety cierpienie współistnieje na naszym globie w każdej minucie. Dlaczego?
Bo nic, co ludzkie nie może być nam obce, bo cierpienie jest nam dane po to, by móc docenić wartość szczęścia i radości, tak, jak dane nam jest zło i dobro, bo w naturze musi być równowaga.
Może też dlatego, by nas uczyć pokory i po prostu życia…
Agatamos©2015
Jak to w życiu bywa, ktoś staje się nagle nam bliski, czas sprzyja umacnianiu się więzi. Poznawanie siebie wzajemnie, swojej codzienności prowadzi do tworzenia relacji przyjacielskich. Wzajemna troska buduje zaufanie, wiarę. Codzienne rozmowy, spotkania i nagle okazuje się, że obecność tej osoby sprawia, że czujemy się lepiej, radośniej, że jej brak budzi w nas tęsknotę. I nagle związek nabiera żywszych barw, rodzi się miłość. Pięknie, teraz wypadałoby napisać „i żyli długo i szczęśliwie”, ale właśnie, zawsze jest jakieś „ale”. Może okazać się po jakimś czasie, na ogół dłuższym, że pojawiają się wątpliwości, które, jak kropla skałę, drążą mózg i serce. Niewyjaśniane nawarstwiają się, tworząc fundament dla domysłów, lęku, obaw, rozterek.W końcu sprawiają ból, który zaczyna budzić w nas potrzebę ucieczki, rozstania. Dlaczego rozstania są takie trudne ? Czas, który wcześniej pracował na korzyść związku, teraz okazuje się, że tak mocno splótł życiorysy obu osob, że trudno je rozplątać. Związek obrósł .jak drzewo bluszczem, wspólnymi przezyciami, doznaniami. Tak dużo jest wspólnego: rzeczy, miejsca, znajomi, wspomnienia. I gdzieś na dnie przecież, uczucie, które wiązało tak mocno. Uczucie, które sprawia, że jesteśmy w stanie wszystko wybaczyć. Uczucie, które każdą wadę partnera zmienia w zaletę, które wątpliwości przykrywa wspomnieniami dobrych chwil, które uświadamia nam, jaką pustkę będziemy czuć, gdy odejdziemy. Serce toczy bój z rozsądkiem, rozumem o słuszność decyzji. Mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Ni zostać, ni odejść. I to boli i to jeszcze bardziej. Żeby móc odejść trzeba umieć to wszystko z siebie wyrwać, ale chyba razem z sercem. Czekamy na jakiś gest, sygnał, w nadziei, że zawróci nas od drzwi, lub odwrotnie, pozwoli z czystym sumieniem odejść, ale jak trudno potem jest zapomnieć…
Agatamos©2007
Zaufanie, jeden z ważniejszych elementów życia w społeczeństwie. Większa część naszego życia zależy niestety od zachowań innych ludzi. Nasze działania opieramy na zaufaniu w stosunku do innych ludzi. Zaufanie sprawia, że możemy działać spokojniej, pewniej.
Nieufność stanowi barierę ochronną przed niekorzystnym działaniem innych, redukuje niebezpieczeństwo, powoduje zachowanie dystansu i czujności. Zarówno zaufanie, jak i nieufność, są sposobami radzenia sobie z niepewną przyszłością poprzez formułowanie pozytywnych lub negatywnych przewidywań i odpowiednie działanie lub zaniechanie. Zaufanie szybko można stracić, nawet jeden nieodpowiedni ruch może spowodować rozczarowanie. Natomiast zła ocena, w przypadku nieufności, ma szansę napotkać na miłą niespodziankę, pozytywne doświadczenia mogą w końcu doprowadzić do wytworzenia uogólnionego zaufania, wiary w rzetelność innych. Każdy z nas, według sobie tylko znanych kryteriów, uznaje, czy dana osoba jest godna zaufania, czy nie. Zaufanie i nieufność mają swoje dobre strony. Zaufanie sprawia, że z większą swobodą działamy, podejmujemy decyzje, idziemy do przodu. Nieufność chroni nas przed rozczarowaniami, uczy dystansu, czujności, chroni przed zagrożeniem. Takie zachowania mogą również dawać korzyści osobie niezaufanej, która może się uczyć, jak postępować prawidłowo. Zaufanie niesie ze sobą wartości budujące, dlatego powinno się generalnie dążyć do tworzenia atmosfery zaufania. Zdecydowanie łatwiej o takie warunki w społeczeństwie zamożnym i uczciwym.
Ważne jest też rozwijanie kultury zaufania, która bazuje na nie oglądaniu się na historię, lecz większej atencji dla teraźniejszości. Uczmy się więc ufać…
Agatamos©2007
Czasami tak trudno o spokojny sen, uporczywe myśli nie dają spokoju, coś dusi w gardle, coś ściska w klatce, pali,wilgocią łez zrasza poduszkę. I mimo ciemności nie sposób zamknąć oczu, bo wtedy jest jeszcze gorzej, pod powiekami wracają sprawy, które właśnie tak dręczą, że noc staje się koszmarem. Bezsenność, a rano smutne przebudzenie, pogłębione nocnym zmęczeniem. Zazdrościmy wtedy tym, co żyją w kompletnej beztrosce, są tacy. Idą przez życie, nie rozglądając się, biorąc z niego to, co dla nich najlepsze, za każdą cenę. Śpią spokojnym snem, nie sposób ich zranić, nie mają wyrzutów sumienia, ani wątpliwości, nic nie spędza im snu z powiek, a każdy ich dzień to chwila, którą trzeba przeżyć tak, by było im, jak najlepiej, a innym niekoniecznie, z resztą, jakim innym, przecież liczą się tylko oni ? To skrajność, ludzie bez wrażliwości. A co mają robić ci wrażliwi, bijący się z myślami po nocy ? Posłuchać kojącej muzyki, napić się wina , ciepłego mleka ,liczyć barany, czy inne owce ? A może można spróbować inaczej? Może zastąpić to negatywne myślenie innym, spróbować sobie samemu wytłumaczyć, jak „działa życie”. Życie cechuje zmienność, jutro może więc przynieść nieoczekiwaną zmianę sytuacji. Nic w życiu nie dzieje się bezcelowo, więc może jutro, lub za jakiś czas okaże się, że to, co nas tak dręczyło miało jakiś głębszy sens, przyniesie pozytywne skutki. W życiu nic nie trwa wiecznie. Za dzień , miesiąc, dwa ten przykry moment będzie już historią i z perspektywy czasu wyda się nam już nie taki straszny. Życie wymaga od nas działania i myślenia, zadręczanie się nocami nie sprzyja sprawności, ani umysłowej, ani fizycznej i chyba jest bezcelowe, nie zmienia sytuacji, a tylko pogarsza naszą kondycję. Gdy coś nas bardzo denerwuje, budzi złe emocje, ktoś mocno nam dopiekł, bądź nas skrzywdził, zranił, nie gryźmy się tym całą noc. Po pierwsze nikt, kto nas krzywdzi nie jest wart naszych łez. Spróbujmy przelać nasze frustracje i złość na papier, w postaci listu, lub typowo dla naszych czasów w postaci mail’a lub sms’u , których nie wysyłajmy ,tylko zostawmy sobie na następny dzień ,kiedy z dystansem i spokojem będziemy mogli to wszystko przeczytać. Wtedy uznamy, co z tym wszystkim zrobić. A może rozwiązanie sytuacji będzie już czekało na nas o świcie. Na pewno podobne działanie mogłaby przynieść rozmowa z kimś bliskim, ale jest noc, większość ludzi śpi, a ci, co nie śpią, mogą nam coś zasugerować w dobrej wierze , co może jednak sprowadzić nasze myślenie na błędne tory, bo tak do końca nie znają sprawy, ani sytuacji. Chyba lepiej byśmy sami podejmowali decyzje w naszym życiu. Jeśli popełnimy błąd, lepiej mieć tylko żal do siebie.Tabletka na sen ? Nie polecam, to uzależnia, a niczego nie rozwiązuje. Nasze problemy, te duże i małe, nie rozwiążą się nocą. Niech lepiej umysł śpi i śni dla nas takie piękne obrazy, które przyniosą ukojenie starganej duszy, poranionemu sercu, skłębionym myślom.
A jutro...jutro będzie na pewno inne…
Agatamos©2007
Mało kto z nas wie, czym jest inteligencja społeczna. Mało kto wie, że w ogóle coś takiego istnieje, a posługujemy się nią po prostu na co dzień.
Inteligencja społeczna „łopatologicznie” , to po prostu dobre wychowanie i życzliwy stosunek do bliźnich.
Inteligentny społecznie człowiek nie wywyższa się. Potrafi nawiązać dialog z przedstawicielem każdej sfery społecznej. Nie daje nikomu odczuć, że czyjś poziom intelektualny jest nieodpowiedni do dyskusji z nim. Potrafi bez problemu nawiązywać relacje międzyludzkie i robi to w sposób budzący sympatię. Potrafi dopasować się do nastroju danej osoby, sposobu myślenia. Jest to osoba uczynna, chętna zawsze do pomocy, wspierania. Oczywiście człowiek inteligentny społecznie jest empatyczny. Osoba taka poradzi sobie w każdej sytuacji.
Bronią człowieka inteligentnego społecznie są słowa i uśmiech.
Dobre, miłe słowo, komplement ma wyjątkową siłę działania.
Empatia i intuicja pozwala człowiekowi inteligentnemu społecznie wczuwać się w sytuacje innych osób i dzięki temu nawiązywać z nimi bliskie, serdeczne relacje.
Nikt nie rodzi się inteligentny społecznie. Umiejętność tę na pewno jednak można wynieść z rodzinnego domu, jeśli w nim od młodych lat uczulano człowieka na potrzeby drugiego człowieka, uczono wrażliwości i empatii, wsłuchiwania się w siebie i innych.
Doświadczenie życiowe pozwala nam zrozumieć istotę inteligencji społecznej, a poza tym ludziom inteligentnym społecznie żyje się po prostu lepiej, bo uśmiech i dobre słowo, zawsze czynią życie lepszym.
Agatamos©2015
Po pierwsze nie jestem aniołem, nigdy nie byłam i nie będę, jak sądzę. Moje życie również nie było i nie jest anielskie. Mam za sobą wiele lat życia, w czasie których mało było powodów do radości i uśmiechu. Powodów było mało, ale mimo to ludzie widzą mnie przeważnie uśmiechniętą, pewnie więc dlatego uważają, że jestem aniołem, ciepłym, ufnym, oddanym, ale jednak tylko przeważnie. Ludzie właśnie sprawili, że chwilami staję się wojownikiem. Na szczęście szybko mi mija i nie żywię urazy nawet do wrogów. Jestem wdzięczna losowi, że pozwolił mi czerpać naukę z tego,czego doświadczyłam w życiu, dzięki czemu dzisiaj mogę dzielić się moją wiedzą z innymi, zagubionymi ludzmi, którzy potrzebują wsparcia, porady, słowa.Właśnie, SŁOWO, ma ogromne znacznie w moim życiu. Całe moje życie to słowa, nauka słów, nauka o słowach, o sile i znaczeniu słowa. SŁOWO ma dla mnie ogromna wartość, zdaję sobie sprawę jaki jest jego potencjał, ile może zdziałać dobrego i złego. Jak pszczoła posiada i żądło i miód. SŁOWO wiąże się dla mnie z PRAWDĄ, ale coraz częściej przekonuję się, że jestem jakimś staroświeckim wyjątkiem, bo ludzie nie cenią sobie prawdy. Kłamstwo stało się ich drugą naturą. Cóż, ich wybór. Ja chcę żyć w prawdzie i nauczyć tego moja córkę, która jest światłem dla mojej duszy. Nie jestem pesymistką, osobą smutną, naiwną, czy słabą. Często jestem mylnie odbierana przez to, co piszę. Jestem realistką,chyba nawet za bardzo, ale muszę być silna, bo życie uparcie stawia mi nowe bariery na drodze. Jakiś czas temu borykałam się z nową barierą, poważną kontuzją kolana, to nauczyło mnie pokory, dało możliwość spojrzenia na życie od strony osoby niepełnosprawnej i pozwoliło poznać granice bólu fizycznego i psychicznego. Ale nie poddałam się i walczyłam o to, by normalnie chodzić, jak dawniej. Z sukcesem na szczęście, dzięki pomocy dobrych ludzi, których los postawił na mojej życiowej drodze. Sprawą priorytetową dla mnie jest jednak zdrowie mojego dziecka i może to właśnie nie pozwala mi upadać, każe wciąż na nowo się podnosić, mimo razów od losu. To po krótce ja, nie umiem pisać o sobie, nie mnie oceniać jaka jestem, nawet nie wypada chyba :)
Agatamos©2007
Licznik odwiedzin: